Zostawała wirtualna gala, taka jak setki innych, przed ekranem komputera. A jednak udało się zrealizować marzenie. Pandemia zrobiła krok do tyłu, a my mieliśmy szansę zaprosić na galę Orłów laureatów i zaproszonych gości.
Uroczystość odbyła się w gościnnym gmachu krakowskiej Opery w miniony piątek. Wszystko w zaostrzonych covidowych reżimach, a jednak z możliwością zrobienia zdjęcia, podania ręki takim gigantom jak Anna Dymna, Agata Kulesza, Zbigniew Preisner, Janusz Gajos, Andrzej Stasiuk czy Kuba Błaszczykowski. Nie zamierzam okłamywać ani siebie, ani czytelnika: miałem ogromną satysfakcję, że udało się wrócić na scenę i świętować w eleganckich wnętrzach gmachu Opery. To jednak coś dużo, dużo więcej niż rzeczywistość wirtualna.
Kim są nagrodzeni Orłami? Pytanie wydaje się banalne, kiedy widzi się twarze i nazwiska. Jako kapituła kierowaliśmy się nie szczegółowymi zapisami regulaminu, ale intuicją i wyczuciem prawdziwej wielkości. Proszę zresztą spojrzeć na nasz wybór; to ludzie ponad i poza kontrowersjami. Czy ktoś ośmieli się zakwestionować wielkość aktorstwa Kuleszy czy Gajosa? Całym swoim życiem udowadniali, że prawdziwa wielkość polskiej kultury nosi ich nazwiska. Czy ktoś podważy wielkość i zasługi Anny Dymnej? Albo będzie dowodził, że ciężki wysiłek tysięcy ludzi Caritasu się nie liczy? Nie ma takich odważnych.
Miałem tego głębokie poczucie, stojąc na scenie w gościnnym Krakowie, że nagrody trafiają do ludzi, którzy na nie zasłużyli, są ich godni. Bo ich kochamy i szanujemy. Nie zawsze zgadzamy się z każdym ich słowem czy wszystkimi poglądami, ale kochamy i szanujemy ich za to, że są.
Wypada na tych łamach podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do tego wyjątkowego wydarzenia. Zarządowi firmy Gremi Media, kapitule nagrody Orły stulecia, kolegom i koleżankom z redakcji i pionów pozaredakcyjnych, dyrektorowi Opery Bogusławowi Nowakowi, wszystkim, którzy nas wsparli finansowo i logistycznie. To dzięki wam wróciliśmy do życia.