Gdy równo pięć lat temu Mateusz Morawiecki przejmował urząd premiera po Beacie Szydło, stawał przed niezwykłą polityczną szansą. Mógł zbudować silną politytczną pozycję, zbudować swoją grupę, i własną polityczną podmiotowość, by stać się nawet najważniejszym aktorem na polskiej scenie politycznej. Sam jednak po to nigdy nie sięgnął, nie pozwolił mu na to też Jarosław Kaczyński, który najpierw go budował, a później osłabiał. W efekcie premier zaplątał się w sieci pisowskich intryg, a uwolnione za zgodą Kaczyńskiego spiski mało nie doprowadziły parę tygodni temu do jego dymisji. Morawiecki za każdym razem wybierał podległość wobec Kaczyńskiego, a nie potrafiąc obronić własnej drużyny, zdany był na kaprysy prezesa.
Ale zmarnowana szansa samego Morawieckiego jest znacznie mniej istotna od innej klęski jaką poniósł. Gdy obejmował urząd premiera pięć lat temu, stała przed nim wielka możliwość stania się twarzą bardziej normalnego PiS-u, budowy rozsądnej, europejskiej siły prawicowej w Polsce, która postawi tamę absurdalnej radykalizacji, w jaką coraz bardziej popada PiS z Kaczyńskim na czele.
Czytaj więcej
Pasmo złych decyzji, niewykorzystanych szans, marnotrawienia potencjału polskiej przedsiębiorczości, zaradności, innowacyjności. Mateuszowi Morawieckiemu zarzuty można mnożyć właściwie bez końca. Ile lat rządów PiS potrzeba, by w końcu było lepiej?
Ś.p. Ludwik Dorn nazwał ten proces „susłoizacją” PiS. Politycy tacy jak Morawiecki, czy Jarosław Gowin mogli stać się twarzą mądrzejszej prawicy, odrzucającej radykalizm, taką spod znaku czeskiego ODS i jej lidera Petra Fiali.
To niezwykle symboliczne, że w przededniu piątej rocznicy premierostwa Morawieckiego, ze stanowiska szefa Porozumienia ustąpił Gowin uznając swoją porażkę w próbie odmienienia Zjednoczonej Prawicy od wewnątrz. Gowin przegrał z Kaczyńskim, ale w mej ocenie przejdzie do historii jako ten, kto – nawet wbrew części swoich ludzi, których wprowadził do polityki – zapobiegł organizacji wyborów kopertowych w 2020 r., które mogłyby sprowadzić na Polskę potężny kryzys konstytucyjny związany z delegitymizacją najwyższego urzędu w państwie.