Powstanie partii Zmiana stało się okazją do rozważań nad znaczeniem środowisk prokremlowskich w Polsce. Przypomnijmy, to nowe ugrupowanie kontestuje politykę zagraniczną III RP, której znakiem rozpoznawczym pozostaje zwrot w kierunku zachodnim, zwieńczony wstąpieniem do NATO i Unii Europejskiej. Tymczasem Zmiana opowiada się – w skrócie rzecz ujmując – za zerwaniem więzi łączących Stary Kontynent z USA i zbliżeniem UE z Rosją.
Formacja pod przewodnictwem byłego posła Samoobrony Mateusza Piskorskiego jest na razie bytem marginalnym, niemniej biorąc pod uwagę właśnie taką jej pozycję na polskiej scenie politycznej, trzeba przyznać, że już zrobiło się o niej głośno. Stało się tak za sprawą przede wszystkim działalności lidera Zmiany. Piskorski bryluje w rosyjskiej anglojęzycznej telewizji Russia Today, która jest tubą kremlowskiej propagandy w skali międzynarodowej. Polityk ten uważa aneksję Krymu za prawomocną (był zresztą obserwatorem „referendum" na półwyspie), a na zjazd założycielski swojej partii zaprosił separatystów z Donbasu.
Zmiana okazuje się więc czarnym charakterem polskiego życia politycznego. Można odnieść wrażenie, że jej przewodniczący – w czasach studenckich wydawca zinów popularyzujących nacjonalizm neopogański – znakomicie się czuje jako bad guy, który zbiera zewsząd cięgi. To w wymiarze wizerunkowym postawa antysystemowa, będąca magnesem i dla skrajnej lewicy, i dla skrajnej prawicy.