Coraz więcej wskazuje na to, że 2025 będzie kolejnym, czwartym już rokiem wojny za naszą wschodnią granicą. Tym razem to jednak coś na kształt dobrej wiadomości. Sygnał, że kapitulacja Ameryki przed Rosją, jakiej wielu się obawiało, w końcu się nie urzeczywistni.
Sam Trump w ostatnich dniach dał sobie znacznie dłuższy horyzont czasowy na porozumienie z Putinem, niż to było do tej pory. Z 24 godzin wydłużył się on do sześciu miesięcy. To ważna zmiana psychologiczna. Oznacza, że nowemu prezydentowi nie przyjdzie już tylko „posprzątać po Bidenie” w Ukrainie, ale ta wojna stanie się niejako jego własną, taką, za którą musi wziąć sam odpowiedzialność.
W niedzielę w obszernym wywiadzie dla telewizji ABC doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz podał kolejne elementy planu pokojowego. Chodzi z jednej strony o nawiązanie kontaktu z Putinem, z którym Joe Biden nie rozmawia od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r. Ale z drugiej musi nastąpić „ustabilizowanie frontu”. To, podkreśla Waltz, warunek, aby możliwe było podjęcie rokowań z Kremlem.
Czytaj więcej
W Kijowie mówią, że to Amerykanie naciskają na Ukrainę w sprawie obniżenia wieku poborowych. Eksperci uważają, że tego nie da się uniknąć. – Ale skąd weźmiemy na to pieniądze? – pyta kijowski ekonomista.
Dlatego jego zdaniem konieczne jest obniżenie przez Kijów wieku poboru z 25 do 18 lat. – Potrzebna jest nie tylko amunicja, broń, ale także rekruci – oświadczył w ABC. Można uznać, że jest to sygnał, iż Biały Dom zamierza utrzymać wsparcie wojskowe dla Ukraińców, choć nie wiadomo, w jakim wymiarze.