Premier Izraela Beniamin Netanjahu twierdzi, że „w zasadzie” nie ma przeszkód w zawarciu porozumienia z Hezbollahem mimo oporu Itamara Ben Gewira, ministra bezpieczeństwa wewnętrznego z ramienia skrajnej nacjonalistycznej prawicy, który domaga się „walki aż do ostatecznego zwycięstwa”.
Pomija fakt, że nawet w otoczonej szczelnym kordonem wojskowym Gazie nie udała się całkowita eliminacja Hamasu mimo ponadrocznych niezwykle brutalnych działań izraelskiej armii naruszającej drastycznie prawa człowieka.
Uzupełnieniem rozejmu miałby być list USA uznający prawo Izraela do ataku na Liban, jeśli Hezbollah naruszy warunki porozumienia.
Wypracowany przez amerykańską dyplomację 60-dniowy rozejm zakłada że w 30-kilometrowym pasie ziemi pomiędzy libańską rzeką Litani a granicą państwa żydowskiego nie mogą się znajdować żadne siły zbrojne poza armią libańską oraz siłami pokojowymi ONZ. Armia izraelska miałaby się wycofać, a dla powrotu w ten rejon sił Hezbollahu droga byłaby zamknięta. Specjalna komisja z pięciu krajów pod egidą USA miałaby monitorować wdrażanie zawieszenia broni.
Czytaj więcej
Ofiary śmiertelne w Libanie liczone są już w setkach, a to dopiero początek zmasowanych bombardowań. Iran nie wydaje się być gotów do pomocy swemu najważniejszemu sojusznikowi na Bliskim Wschodzie.