Sądząc po doniesieniach medialnych, Hezbollah akceptuje amerykańskie propozycje pokojowe. Tymczasem w Izraelu w środowiskach nacjonalistycznej prawicy euforia po nominacjach współpracowników Donalda Trumpa odpowiedzialnych za Bliski Wschód.
Wszystko to nie zwiastuje szybkiego przełomu w wojnie państwa żydowskiego w Libanie i w Gazie oraz w wojennej konfrontacji z Iranem. Jest jednak oznaką, iż strategia premiera Beniamina Netanjahu przynosi pewne rezultaty.
Czytaj więcej
Nie brak nadziei, że śmierć przywódcy Hamasu Jahji Sinwara może zmienić bieg wojny. Wiele zależy teraz od działań Izraela.
Hezbollah jest gotów zaakceptować propozycję Białego Domu o zawieszeniu ognia na 60 dni. To jeden z punktów porozumienia, które otrzymał w ubiegłym tygodniu rząd w Bejrucie. Ma już akceptację przedstawicieli Hezbollahu.
Jak ma wyglądać porozumienie o zawieszeniu broni w Libanie?
– Porozumienie bazuje na rezolucji ONZ 1701 z 2006 roku, na podstawie którego zakończona została wtedy wojna Izraela z Hezbollahem. Oznacza to, że na południe od rzeki Litani (płynącej mniej więcej równolegle do granicy libańsko-izraelskiej, ok. 30 km na północ od niej – red.) nie mogą znajdować się żadne siły zbrojne poza armią libańską oraz siłami pokojowymi ONZ. Znajdująca się tam obecnie armia izraelska miałaby się wycofać na uznane granice Izraela. Miałaby jednak prawo interwencji w chwili naruszenia postanowień porozumienia – mówi „Rzeczpospolitej” z Bejrutu Nadim Shehadi, były analityk londyńskiego think tanku Chatham House.