Czterech zabitych oraz siedmiu rannych żołnierzy, a także ponad 50 rannych cywilów, to skutek ataku w Binjaminie drona, który przedarł się przez izraelski system obrony powietrznej.
Oznacza to, że mimo ciężkich strat zadanych Hezbollahowi przez Izrael, organizacja ta jest nadal groźnym przeciwnikiem. Do zwycięstwa Izraela na tym froncie jeszcze daleko.
Czytaj więcej
Po wtorkowym irańskim ataku na państwo żydowskie niekontrolowana eskalacja sytuacji na Bliskim Wschodzie wydaje się być nieuchronna. Chyba że ajatollahowie dojdą do wniosku, że czas się cofnąć.
Zdaniem premiera Netanjahu na przeszkodzie w prowadzeniu ofensywy lądowej stoją wojska pokojowe ONZ, ostrzelane już kilka razy w ostatnim czasie przez armię państwa żydowskiego. Szef izraelskiego rządu domaga się wycofania sił UNIFIL z rejonu walk, argumentując, że Hezbollah wykorzystuje wojska międzynarodowe jako „żywe tarcze”. UNIFIL, w skład którego wchodzi około 9500 żołnierzy z około 50 krajów, w tym Polski, ma za zadanie monitorowanie zawieszenia broni, które zakończyło 33-dniową drugą wojnę libańską w 2006 roku pomiędzy Izraelem a Hezbollahem.
Ich rolę wzmocniła uchwała Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1701 z tego roku, która stanowiła, że w południowym Libanie, w większości od granicy Izraela do rzeki Litani, rozmieszczana będzie wyłącznie armia libańska i siły pokojowe ONZ. Część tego terytorium opanował jednak już przed laty Hezbollah.