„Matki potrzebują żywych synów. Dzieci potrzebują żywych rodziców, a kobiety żywych mężów” – plakat z takim napisem trzymała jedna z kobiet, które zebrały się w niedzielę w Kijowie na Majdanie Niepodległości. Niektóre miały zaklejone usta, niektóre przyszły wraz z czekającymi na ojców dziećmi.
- Moja 8-letnia córka zadaje pytanie: Mamo, a dlaczego mój tata jest od 20 miesięcy na wojnie, a tatowie moich koleżanek są w domu? Kiedy tata może powrócić? Co mogę jej powiedzieć? - powiedziała w rozmowie z ukraińskim portalem hromadske.ua Inna. Do centrum Kijowa przyszła wraz z córką, która trzymała karton z napisem: „moja kolej przytulać tatę”. Uczestnicy akcji domagali się, by żołnierze, którzy walczą od ponad 18 miesięcy mogli na własne życzenie powrócić do swoich domów. Kobiety zbierały podpisy w tej sprawie, które następnie mają trafić do prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
"Dlaczego tatowie moich koleżanek są w domu?"
Wesprzeć krewnych żołnierzy zmobilizowanych na początku wojny przyszedł były wojskowy, znany nad Dnieprem pod pseudonimem „Grizli”. W czerwcu na wojnie stracił obie nogi, ale na froncie pozostał jego brat. - Daliśmy sporo czasu, by przygotowali się inni – mówił w lokalnych mediach i domagał się wskazania konkretnych terminów demobilizacji walczących od ponad półtorej roku żołnierzy.
Czytaj więcej
Przepływają rzeki i pokonują góry na motocyklach. Wielu Ukraińców nadal ucieka przed wojskiem za granicę, nie bez pomocy skorumpowanych wojskowych i urzędników.
Nie była to akcja wyłącznie kijowska. Podobne manifestacje krewnych odbyły się w Dnieprze, Chmielnickim, Tarnopolu, Lwowie, Czerniowcach i innych miejscowościach Ukrainy.