– Kilka tygodni nie będą mogły jeździć po nim ciężarówki. Tak samo zaczynało się na moście Antonowskim – przypomniał jeden z zachodnich ekspertów. Most Antonowski łączy oba brzegi Dniepru w pobliżu Chersonia. Od ataków na niego i zablokowania ruchu po nim zaczęła się ukraińska kontrofensywa na prawym brzegu rzeki jesienią ubiegłego roku.
Kilka dni przed uszkodzeniem mostu czonharskiego Ukraińcy zniszczyli ogromne rosyjskie składy amunicji w miejscowości Rykowe, 40 km na północny wschód od mostu. Gigantyczna eksplozja zniszczyła również tory kolejowe w pobliżu magazynów.
Kolej dotychczas pozostaje głównym środkiem transportu rosyjskiej armii. Teraz Rosjanie będą musieli na Krymie rozładowywać amunicję z pociągów i dalej wieźć ją ciężarówkami (których im brakuje) na północ, nadrabiając znacznie drogi z powodu uszkodzenia mostu. Wszystko to oznacza, że ich wojska będą miały za mało amunicji.
Coraz większy strach w Rosji
Oba te ataki wskazują, że Ukraińcy ani na chwilę nie rezygnują ze swej kontrofensywy. „Natarcie idzie wolniej, niż byśmy chcieli”, ale „to nie hollywoodzki film” – powiedział o obecnych walkach prezydent Wołodymyr Zełenski. Mimo to rosyjscy wojskowi i eksperci zaczynają się denerwować. Najgłośniej wyraził to właściciel najemników Jewgienij Prigożyn. – Możemy zostać bez armii i bez Rosji! – krzyczał w czterominutowym nagraniu rozpowszechnionym w internecie.
Według Prigożyna Ukraińcy na „froncie zaporoskim” odbijają kolejne wioski i wyraźnie dążą w kierunku Mołocznego Łymanu, dużej zatoki na południe od Melitopola. Gdyby im się to udało, rosyjska armia w południowej Ukrainie zostałaby przecięta na pół. Jednocześnie milioner twierdzi, że ukraińscy żołnierze znajdują się już parę kilometrów od miasta Tokmak i w dodatku wylądowali na lewym brzegu Dniepru, w okolicach Hołoj Prystani. – Poza Tokmakiem (gdzie może zaplątała się jakaś ukraińska grupa dywersyjno-rozpoznawcza) i desantem na drugim brzegu Dniepru pozostałe brzmią dość prawdopodobnie. Oczywiście, opowieści o braku amunicji i pocisków przeciwpancernych też – podsumował wystąpienie Prigożyna jeden z niezależnych analityków rosyjskich.