- Przy ukąszeniu komary są w stanie zainfekować odbywających służbę wojskową groźnymi infekcjami, na przykład malarią – wyjaśniał na specjalnym briefingu w Moskwie.
Kiriłłow jest dowódcą rosyjskich wojsk obrony radiologicznej, chemicznej i biologicznej. Na briefingu dokładnie wyjaśniał, jak Ukraińcy będą dostarczali komary do stanowisk wojsk rosyjskich przy pomocy specjalnych dronów.
Czytaj więcej
Dwa drony spadły w pobliżu jednostki wojskowej w obwodzie moskiewskim - informacje takie przekazuje gubernator obwodu, Andriej Worobiow. To kolejny w ostatnich tygodniach atak dronów, do którego dochodzi w rejonie Moskwy.
Generał twierdził, że za wszystkim stoi Waszyngton, który przekazał już Kijowowi patent na odpowiednie drony, a obecnie USA pozostało tylko „opracowywanie możliwych scenariuszy na terytoriach innych państw”. Ale dokładnie rok temu generał Kiriłłow przekonywał, że w ramach „programu P-268” odbywał się ruch w drugą stronę: Ukraińcy hodowali komary u siebie, a potem przesyłali do USA.
Nie wyjaśnił jednak – ani obecnie, ani poprzednio – jak wynalazcy zamierzają unikać „friendly fire”, czyli pogryzienia własnych wojsk przez własne komary.