Prezydent Ilham Alijew odwiedził w niedzielę graniczący z Armenią rejon laczyński, odzyskany przez azerbejdżańską armię po wygranej jesienią 2020 roku wojnie z Armenią. To przez niego prowadzi jedyna droga z Górskiego Karabachu do wspierającej od lat separatystów Armenii.
Droga została zablokowana jeszcze w grudniu przez Azerbejdżan, a niedawno azerbejdżańska armia postawiła na drodze punkt kontrolny i sprawdza wszystkich podróżnych. W Armenii od miesięcy mówią o blokadzie i narażeniu mieszkających tam Ormian (ponad 100 tys. ludzi) na katastrofę humanitarną, ale w Baku temu zaprzeczają i przekonują, że chodzi wyłącznie o przywrócenie integralności terytorialnej Azerbejdżanu, bo w świetle prawa międzynarodowego Górski Karabach jest częścią tego kraju.
– Wszyscy dobrze wiedzą, że dzisiaj mamy wszystkie możliwości, by przeprowadzić dowolną operację w tym regionie (chodzi o Górski Karabach – red.). Dlatego „parlament” powinien zostać rozwiązany, a osoba, która nazywa siebie „prezydentem”, powinna się poddać. Wszyscy „ministrowie”, „deputowani” i inni powinni ustąpić ze swoich stanowisk. Tylko wtedy mogą zostać potraktowani ulgowo i liczyć na jakąkolwiek amnestię – oznajmił Alijew podczas rozmowy z mieszkańcami odzyskanego regionu, który przez niemal trzy dekady należał do ormiańskich separatystów.
Czytaj więcej
Po latach krwawych starć i dwóch wojnach Armenia i Azerbejdżan wreszcie siadają do stołu rozmów.
W ostatnich latach Alijew udowodnił już, że jest w stanie użyć środków militarnych, by odzyskać utracone na początku lat 90. terytorium. Wysłanie wojsk do Stepanakertu nie będzie jednak proste, gdyż znajduje się tam w ramach misji pokojowej około 2 tys. rosyjskich żołnierzy, stacjonujących na mocy kończącego wojnę w 2020 roku porozumienia (podpisanego przez przywódców Azerbejdżanu, Rosji i Armenii).