Rosyjski resort obrony oskarżył Ukraińców o złamanie porozumienia zbożowego i stwierdził, że Kijów jakoby wykorzystuje przeznaczone dla statków z żywnością korytarze do uderzenia w rosyjskie siły w Sewastopolu nadwodnymi dronami. Ministerstwo Siergieja Szojgu sugeruje, że stawia to pod znakiem zapytania przedłużenie umowy po 18 maja. Wygląda na to, że Rosja przygotowuje światową opinię publiczną do zerwania porozumienia, gdyż w tym samym czasie na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ w Nowym Jorku szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow mówił, że bez spełnienia rosyjskich warunków umowa nie może być przedłużona.
Chodzi m.in. o przywrócenie do systemu SWIFT jednego z rosyjskich banków, odblokowania eksportu do Rosji zachodnich maszyn rolniczych i części zamiennych, ubezpieczenia rosyjskich statków i otwarcia dla nich zamkniętych po wybuchu wojny portów. Moskwa domaga się też wznowienia prac rurociągu, którym wcześniej z rosyjskiego Togliatti przesyłała do ukraińskiej Odessy amoniak. Stamtąd trafiał na światowe rynki. Kreml chce też większego dostępu do tych rynków dla własnego zboża. Zastępca Władimira Putina w Radzie Bezpieczeństwa i były prezydent Dmitrij Miedwiediew poszedł jeszcze dalej i uzależnił przedłużenie umowy zbożowej od decyzji dotyczących kolejnych zachodnich sankcji i ewentualnego całkowitego zakazu eksportu do Rosji.
Czytaj więcej
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że jeśli państwa G7 zakażeą eksportu do Rosji, Moskwa zareaguje wypowiedzeniem umowy o transporcie zboża przez Morze Czarne
Po raz kolejny interweniuje sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, który poprzez Ławrowa przekazał list do Putina w sprawie przedłużenia umowy. Podobny list wysłał też do Turcji i Ukrainy. O przedłużenie porozumienia apelowali ostatnio szefowie resortów rolnictwa państw G7.
– G7 to koalicja głównych wrogów Rosji. Jeżeli czegoś się domagają, musimy robić zupełnie odwrotnie – komentuje „Rzeczpospolitej” Siergiej Markow, moskiewski politolog związany z Kremlem. – Uważam, że umowa zbożowa nie zostanie przedłużona. To doprowadzi do kryzysu. Wówczas państwa świata niezachodniego zaczną wywierać presję na Zachód. I myślę, że po dwóch tygodniach, przynajmniej słownie, zachodnie kraje zaczną sygnalizować o potrzebie spełnienia naszych warunków – dodaje.