– Jeśli uda nam się osiągnąć nasze strategiczne cele na polu walki i gdy staniemy na administracyjnej granicy Krymu, będziemy gotowi otworzyć dyplomatyczną stronicę dyskusji – powiedział w „Financial Times” zastępca szefa administracji ukraińskiego prezydenta Andrij Sybiha.
Jest najwyższym rangą prezydenckim urzędnikiem, który od prawie roku w ogóle dopuścił możliwość rozmów z Rosją. W 2022 r. negocjacje trwały w Stambule do początku kwietnia. Wtedy to kontratakujące pod Kijowem oddziały ukraińskie zajęły m.in. Buczę, a tam odkryto masowe rosyjskie zbrodnie. Kijów zerwał rozmowy, a prezydent Zełenski zapowiedział, że nie będzie żadnych kontaktów z prezydentem Putinem.
Zachód się boi
Wypowiedź Sybihy jest prawdopodobnie podyktowana obawami, jak zareagują zachodni sojusznicy Ukrainy, gdy rozpocznie się wreszcie z dawna zapowiedziana ukraińska kontrofensywa i na porządku dziennym stanie wyzwolenie półwyspu. Znaczna część amerykańskich i europejskich polityków i wojskowych uważa, że wkroczenie Ukraińców na półwysep doprowadzi zrozpaczonego Władimira Putina do podjęcia decyzji o użyciu broni atomowej, najprawdopodobniej taktycznej.
Czytaj więcej
Niezależne rosyjskie wydawnictwo informuje o wycofywaniu się Rosjan z miejsc, w których prowadzili ataki co najmniej od stycznia
– Krym będzie wymagał rozwiązania politycznego ze względu na koncentrację tam wojsk. (…) Nie sądzę, by istniało szybkie rozwiązanie wojskowe [problemu półwyspu – red.] – powiedział „Financial Times” brytyjski kontradmirał i wojskowy attaché w Waszyngtonie Tim Woods.