Niespełna rok od wybuchu wojny Ukraina jest zupełnie innym państwem. Znalazła się w przedsionku Unii Europejskiej, z którego iść już można tylko do części mieszkalnej. Odwrotu nie ma. – Europa jest z wami tak długo, aż do dnia, w którym ukraińska flaga zawiśnie tam, gdzie jej miejsce: w Brukseli, przed Berlaymont (budynek Komisji Europejskiej – red.), w sercu Unii – powiedziała w Kijowie Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej.
Spokojna stolica
I choć armia rosyjska codziennie zabija ludzi i niszczy infrastrukturę, to Wołodymyr Zełenski wykreował sytuację, w której UE nie ma wyjścia: musi przyjąć Ukrainę. Wielu wieszczyło, że im dłużej potrwa wojna, im większe będę nakłady Unii, im bardziej obywatele UE będą odczuwać skutki wysokich cen energii, tym mniejsze będzie poparcie dla Ukrainy. Stało się wręcz odwrotnie. Ukraina rozpoczęła ekspresową podróż do Unii i jeszcze w tym roku ma szansę rozpocząć negocjacje akcesyjne. Tak twierdzą wysokiej rangi przedstawiciele UE, z którymi „Rzeczpospolita” rozmawiała w Kijowie oraz w drodze powrotnej w nocnym pociągu z Kijowa do Przemyśla po historycznym szczycie UE-Ukraina.
Czytaj więcej
UE musi objąć sankcjami rosyjski sektor nuklearny - nalega Wołodymyr Zełenski. I apeluje do Ukraińców, żeby wzmocnili ducha walki.
Kijów początku lutego 2023 roku nie wygląda na miejsce wojny. Widać oczywiście wzmożoną ochronę miejsc publicznych, zamknięte kwartały wokół budynków rządu i siedziby prezydenta, czy zapory przeciwczołgowe na chodnikach, gotowe do ustawienia na głównych ulicach. Ale w porównaniu z początkiem wojny prawie rok temu jest bardzo spokojnie.
Nie chcą wyjeżdżać
Odwiedzam w Kijowie zwyczajną rodzinę, która, jak wielu mieszkańców stolicy, uciekła wtedy na wieś do domu dziadków 70 kilometrów od miasta. Ale tam ciągle było niebezpiecznie. – Huk był straszny, baliśmy się – opowiada ją mi. Rodzice tam zostali, ale dzieci wysłali dalej na zachód. Córka i młodszy syn wyjechali w ogóle z Ukrainy, średni zatrzymał się u swojego przyjaciela w Iwano Frankowsku. Potem już bez dwójki dzieci wrócili do obronionego Kijowa. Zupełnie bezpiecznie się nie czują, rakiety było niejednokrotnie słychać z ich okien, ale dopóki pracują, z miasta nie będą wyjeżdżać.