- Niedawno jeden z więźniów dzwonił. Mówił, że zawieźli ich do Bachmutu. Przyleciał pocisk i prawie wszystkich zabił. (…) Zabrali 80 ludzi, żywych tam zostało tylko pięciu. A ten który dzwonił, to stracił pół szczęki. Jest w szpitalu i cieszy się że żyje – opowiadał wydaniu Idel.Real jeden z więźniów łagru w obwodzie kirowskim.
W łagrach werbowana jest obecnie „armia Prigożina”, zwanego „kucharzem Putina” (jego firma zajmowała się cateringiem na Kremlu) i również byłego więźnia. Jeszcze w 1981 roku został skazany na 12 lat więzienia za rozbój i oszustwa „przy udziale niepełnoletnich”. Odsiedział tylko dziewięć, prawdopodobnie dzięki współpracy z administracją kolonii (czyli donoszeniu na innych więźniów).
Czytaj więcej
Grupa Wagnera, sfinansowana przez oligarchę Jewgienija Prigożina prywatna organizacja wojskowa, założyła swój własny kanał w serwisie Telegram - zauważa w analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Obecnie jest milionerem i człowiekiem Kremla od brudnej roboty. Należą do niego „fabryki trolli” internetowych i ogromna firma werbująca najemników. „Wagner” jest już tak potężny, że działa w co najmniej pięciu krajach afrykańskich (zapewniając Kremlowi ich wsparcie polityczne w ONZ) i posiada nawet własny, prywatny cmentarz w pobliżu Rostowa, a Prigożin chce odgrywać rolę w polityce kraju.
Ponieważ jego najemnicy uważani są na froncie na Ukrainie za najlepsze oddziały rosyjskie, coraz częściej dochodzi do spięć między Prigożinem i dowództwem armii. „(Rozmawiając z Putinem) oskarżał ministerstwo obrony o to, że zbyt wieloma obowiązkami obciąża jego „wagnerowców”, jednocześnie nie zapewniając odpowiednich środków finansowych i materialnych” – twierdzi „Washington Post” powołując się na dane amerykańskiego wywiadu.