„Decyzja została podjęta ze względu na odpowiedzialność EBU za zapewnienie spełnienia warunków gwarantujących bezpieczeństwo wszystkim pracującym i uczestniczącym w wydarzeniu, którego planowanie musi rozpocząć się natychmiast” - czytamy w opublikowanym w czwartek komunikacie.
EBU wyjaśnia, że „co najmniej 10 tys. osób jest zwykle akredytowanych do pracy” przy Eurowizji, a na wydarzenie przyjeżdża ok. 30 tys. fanów z całego świata. „Ich dobro jest najważniejszą sprawą” - podkreśla Unia, dodając, że „ważne jest, aby decyzje podejmowane w związku z tak złożonym wydarzeniem telewizyjnym były podejmowane przez profesjonalistów z branży nadawczej i nie były upolitycznione”.
Dalej EBU zauważa, że regulamin Eurowizji „jasno określa, że wydarzenie może zostać przeniesione z powodu siły wyższej, takiej jak trwająca wojna”. Tymczasem organizacja Eurowizji na Ukrainie oznacza „poważne ryzyko nalotów/ataków samolotowych lub ataków dronów lub ostrzałów, które mogą spowodować znaczne straty”. „Dodatkowo EBU zasięgnęła porady ekspertów, a z ich oceny jasno wynikało, że zaproponowane środki zaradcze, mające na celu złagodzenie zagrożeń, są niewystarczające dla międzynarodowej imprezy, a ryzyko masowych ofiar w związku z trwającym konfliktem jest „wysokie”.
Czytaj więcej
Europejska Unia Nadawców poinformowała, że przyszłoroczny finał Eurowizji nie odbędzie się na Ukrainie. Trwają rozmowy na temat organizacji wydarzenia w Wielkiej Brytanii. Decyzję skomentowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Telewizja Polska.
EBU powołuje się też na słowa sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga o tym, że „wojna na Ukrainie może trwać latami”, oraz zwraca uwagę, że w 2023 roku Ukrainę omijają wszystkie duże trasy koncertowe.