– Jeden nasz wojskowy bije dziesięciu rosyjskich. Dlatego że nie rozumieją, co oni tu robią. A nasz dokładnie wie, że jego żona z dzieckiem jest gdzieś tam w Polsce albo w Wołnowasze (miasto w obwodzie donieckim, doszczętnie zniszczone przez Rosjan – red.). Dlatego ten naród ma tyle siły, nie dlatego że jest wyjątkowy, ale dlatego że mamy tragedię – mówił w niedzielę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w wywiadzie, którego zdalnie udzielił czterem niezależnym dziennikarzom rosyjskim. Jedno pytanie przekazał też redaktor naczelny „Nowej Gazety ”i pokojowy noblista Dmitrij Muratow. Zełenski mówił po rosyjsku.
Czytaj więcej
W żadnej kluczowej sprawie nie ma zgody między Kijowem a Moskwą. I wygląda na to, że długo nie bę...
„Ja bym podpalił”
– To był więcej niż wywiad, taki swoisty monolog człowieka, który znajduje się pod presją wojny, ewidentnie jest mocno zmęczony, ale nie zamierza się poddawać. Nie przebierając w słowach, próbował poprzez rosyjskich dziennikarzy wytłumaczyć Rosjanom, że to nie my rozpoczęliśmy tę wojnę – mówi „Rzeczpospolitej” czołowy ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko. Zełenski opowiadał m.in. o trupach, które „leżą na chodnikach i ulicach” Mariupola i katastrofie humanitarnej w oblężonym przez Rosjan mieście. Mówił też o „około 20 tys.” zabitych rosyjskich żołnierzach. Opowiadał, że Rosja wysyła na wojnę nawet 18- i 19-latków i że dowódcy rosyjskiej armii nie zabierają ciał swoich wojskowych, mimo że ukraińska strona próbuje je im przekazać.
– Tak się nie zachowują ludzie, nawet jak umiera kot czy pies […] Nie wiem, o czym myślą rodzice tych dzieci. Ja bym na ich miejscu podpalił, gdyby obok mieszkał jakiś deputowany. Mówię to szczerze, byłem takim człowiekiem i przed prezydenturą. U nas ludzie spraliby takiego przedstawiciela władz miejscowych, gdyby zwłoki przywieziono w jakimś worku albo wcale nie przywieziono – mówił. – Dlaczego to wszystko jest straszne? Powiem wam. Dlatego że jeżeli mają taki stosunek do swoich, to jaki mają stosunek do wszystkich pozostałych? – konkludował ukraiński przywódca.