Próba podłączenia prezesa PiS pod etos polskiej inteligencji nie powiodła się. Widocznie nie wystarczy do tego adres na Żoliborzu, w pobliżu dawnego mieszkania Jacka Kuronia. Nie wystarczy – jak to uczynił premier Morawiecki, broniąc pryncypała – powołać się na nestora polskiej myśli socjalistycznej Bolesława Limanowskiego, by zostać humanistycznym socjalistą, nie wystarczy mówić o Judymie czy Siłaczce, by stawiać w Polsce szklane domy.
To jest fałsz. Polska inteligencja była bowiem postępowa, podobnie jak ci wszyscy bohaterowie literaccy i realni, których wymienił szef rządu. Może poza Rodziewiczówną...
Oni – gdyby wierzyli w życie pozagrobowe – pewnie w tych grobach by się przewracali, słysząc, że prezes PiS uważa się za ich intelektualnego następcę. A budowniczowie prawdziwych szklanych domów z Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej położonej niedaleko domu prezesa pilnowanego dzień i noc przez kilkanaście radiowozów? Co powiedzieliby dziś mieszkańcy PPS-owskiego Żoliborza, słuchając prezesa, który mówi, że uchodźcy roznoszą choroby i „różnego rodzaju pasożyty, pierwotniaki”?
Co powiedzieliby międzywojenni działacze społeczni i naukowcy Wszechnicy Polskiej, gdyby poznali kolegę Jarosława Kaczyńskiego z rządu, ministra edukacji Przemysława Czarnka? Co o wyroku TK kierowanego przez Julię Przyłębską w sprawie aborcji powiedziałaby socjolożka Maria Ossowska, uczennica Kotarbińskiego i autorka m.in „Moralności mieszczańskiej”? Czy podobałoby się jej działanie policji używającej gazu wobec posłanek opozycji?
Te pytania można by mnożyć. W dodatku wcale nie trzeba się ograniczać do wzorców czysto intelektualnych. Podczas debaty padł też z ust premiera passus o moralnej wizji polityki reprezentowanej przez Jarosława Kaczyńskiego z bratem Lechem oraz Janem Olszewskim przeciwstawionej brudnemu światu Urbana i Michnika.