Donald Trump stwierdził, że dyskusja jego bliskich współpracowników na temat uderzenia w Jemen to zaledwie drobna wpadka i nie ma co robić z tego wielkiej awantury. „Michael Waltz dostał lekcję” – skwitował całą sprawę. Być może prezydent USA zareagowałby inaczej, gdybyśmy całą historię poznali wcześniej, lub gdyby atak na Jemen się nie udał. Jednak wojna z organizacją terrorystyczną Huti trwa i Amerykanie odnoszą w niej sukcesy. I zamieszanie z grupą na Signalu, na której dyskutowano szczegóły operacji, nie powinno nam przesłonić istotnego faktu, że administracja Trumpa bardzo mocno zaangażowała się w konflikt na Bliskim Wschodzie.
Czytaj więcej
W rozmowie z Fox News Steve Witkoff – amerykański wysłannik ds. Bliskiego Wschodu – powiedział, ż...
Dlaczego Donald Trump zaangażował się w ataki na Huti w Jemenie?
By zrozumieć wagę sprawy, warto spojrzeć na mapę. Huti to licząca w okresie swej świetności 100 tys. (niektórzy mówią nawet o 350 tys.) bojowników terrorystyczna organizacja kontrolująca część Jemenu. Wspierana jest przez Iran i stanowi zagrożenie dla całego regionu.
Rebelianci Huti w Jemenie (MAPA)
Przed laty bombardowała saudyjskie pola naftowe, niszcząc infrastrukturę niezbędną do wydobycia tego surowca i zadając sąsiadowi z północy poważne straty. Wykorzystując położenie Jemenu na południu Półwyspu Arabskiego, może kontrolować żeglugę między Zatoką Adeńską a Morzem Czerwonym, zagrażając kluczowemu dla Europy szlakowi handlowemu przez Kanał Sueski do Morza Śródziemnego. Od listopada 2023 roku do stycznia tego roku zaatakowali około 100 przepływających tam statków, zatapiając dwa. Z Jemenu Huti wystrzeliwują też rakiety balistyczne w kierunku Izraela, które jak dotąd były strącane przez izraelską obronę powietrzną. I znów rzut na mapę – rakieta, by pokonać 2 tys. km dzielące Jemen od Izraela, musi przelecieć nad Arabią Saudyjską i Jordanią.