Bogusław Chrabota: 1000 dni wojny o przyszłość Ukrainy

Istota obrony Ukrainy przed Moskwą to walka o jej związki z Zachodem. Równie ważne zarówno dziś, jak i po zawieszeniu broni.

Aktualizacja: 19.11.2024 06:20 Publikacja: 18.11.2024 18:24

Bogusław Chrabota: 1000 dni wojny o przyszłość Ukrainy

Foto: AFP

Na godziny przed symbolicznym, 1000. dniem pełnoskalowej wojny w Ukrainie stan napięcia w relacjach międzynarodowych sięga zenitu. Po rewelacjach prasowych, że Joe Biden zezwolił na użycie systemu rakietowego ATACMS – do ograniczonych ataków na terytorium Rosji – Moskwa intensyfikuje rażenie ukraińskich miast. Wcześniej rakiety spadły m.in. na Kijów, Lwów, Zaporoże, Dniepr, Krzywy Róg, Czerkasy, Równe. Niedzielny atak na Sumy i poniedziałkowy na Odessę były wyjątkowo brutalne. W pierwszym zginęło 11 osób, w drugim 8. To była krwawa łaźnia, dowód, że Kreml lekce sobie waży płynące z wielu stron apele o pokój. I rzecz dotyczy nie tylko powszechnie komentowanej rozmowy telefonicznej z Putinem kanclerza Olafa Scholza, ale również apelu o polityczne rozwiązanie konfliktu, który popłynął z Pekinu, czy planu pokojowego Recepa Erdogana, który zaprezentowano na szczycie G20 w Rio.

Czytaj więcej

Olaf Scholz tłumaczy, dlaczego zadzwonił do Władimira Putina

Czy apele o pokój będą skuteczne?

Z góry można założyć, że wszystkie te propozycje płynące nawet od sojuszników Putina będą jak rzucanie grochem o ścianę. Co więcej, odpowiedź Moskwy na plany dozbrojenia Ukrainy nowymi rodzajami broni to tylko groźby. „Nowy etap napięcia”, który „czyni sytuację coraz bardziej niebezpieczną”; to kremlowskie eufemizmy, za którymi pobrzmiewa znane od lat straszenie trzecią wojną światową. Czy w istocie jesteśmy jej tak blisko? 1000 dni rosyjskiej agresji na broniącą swej wolności Ukrainę to przede wszystkim tytuł do wielkiego szacunku, na jaki zasługuje ukraiński naród i jego przywódca. W tej wojnie nie było ani równych stron, ani sprawiedliwych motywów. Pełna wina za wojnę i śmierć setek tysięcy ludzi leży po stronie Putina i jego zbrodniczej polityki.

Czytaj więcej

Ukraina może atakować cele odległe o 300 km, ale uprzedzona Rosja zawczasu je chowa. Co dalej po decyzji Bidena

Czy Putin osiągnął cele w wojnie z Ukrainą?

Mimo oczywistej przewagi Rosja nie osiągnęła żadnego ze strategicznych celów. Ukraina wciąż jest wolna i może liczyć na solidarne wsparcie niemal całego demokratycznego Zachodu. Dla jednych fakt, iż Kijów zdołał się obronić wtedy, w lutym 2022, i broni się skutecznie do dziś, zakrawa na cud. Dla innych to dowód determinacji do obrony podstawowych wartości, jaką może wykazać tylko dojrzały i skonsolidowany naród. Tak, ta dojrzałość do wolności narodu ukraińskiego to najważniejsze, co się narodziło przez 1000 dni wojny, i zarazem największa z porażek Putina. Pewnie to już wiedzą na Kremlu, że masakrowany milionami bomb naród nigdy się nie podda i nigdy dobrowolnie nie będzie rosyjski. Moskwie zostaje więc tylko ścieżka krwawej eksterminacji, a to tylko oddali strategiczny cel Putina, czyli przejęcie kontroli nad Kijowem. Cieniem nad losami przyszłości demokratycznej Ukrainy położył się ostatnio sukces wyborczy Donalda Trumpa. Jaka będzie jego polityka wobec Kijowa?

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Joe Biden zmusza Donalda Trumpa do wspierania Ukrainy

Trump raczej nie zdradzi Kijowa

Nie ma w tej sprawie pewności. Ale nie należy popadać w skrajny pesymizm. Mimo że Trump obiecał w kampanii, że szybko zakończy wojnę, on sam i jego otoczenie muszą rozumieć, że oddanie Ukrainy w ręce Kremla byłoby strategicznym błędem. Jeśli więc nawet dojdzie do szybkich negocjacji, to należy się spodziewać, że Amerykanie nie zostawią Ukrainy samej. Trump zbyt dobrze wie, że demokratyczna Ukraina to gwarancja spokoju w Europie i ważny dla myślącego transakcyjnie 47. prezydenta USA teren inwestycyjny. Zapewne jest świadomy, że Europa będzie partnerem politycznym i handlowym Stanów, albo w nieodległej przyszłości wpadnie w sidła skonfederowanych Moskwy i Pekinu. Ten ostatni scenariusz byłby historyczną porażką Waszyngtonu i Trumpa osobiście. Z tej samej przyczyny nie należy się spodziewać, że Waszyngton będzie za szybkim luzowaniem sankcji wobec Kremla; z perspektywy światowej konkurencji, choćby w dziedzinie surowców, Ameryce Trumpa sankcje po prostu się opłacają.

Czytaj więcej

Putin zdecydował: Rosja przerywa dostawy uranu do USA

Czy 1000 dni wojny coś dało Putinowi?

Z perspektywy Moskwy te 1000 dni to jednak nie tylko porażka. Mimo że gospodarka  wojenna uboży Rosję i pozbawia ją zasobów naturalnych, Putinowi udało się zbudować wokół siebie porozumienie polityczne dziesiątek państw. To nie tylko dyktatury, ale też globalni konkurenci bądź przeciwnicy USA. To mu daje polityczną perspektywę na przyszłość i stanowi realne zagrożenie dla świata. Gra o przyszłość odbywać się będzie więc raczej na szachownicy geopolitycznej, a nie na frontach trzeciej wojny światowej – by odpowiedzieć na zadane wcześniej pytanie. Bez wątpienia w najbliższym czasie czeka nas intensyfikacja operacji wojennych Rosjan przeciw Kijowowi. Potem twarde i trudne dla Kijowa negocjacje oraz wrażliwy czas zawieszenia broni. Może i rozstrzygnięcia, które część ukraińskiej opinii publicznej uzna za porażkę. Ale ważniejsze dla Ukraińców od tej czary goryczy jest przetrwanie ich demokratycznego państwa, obrona wolności i mozolna integracja z Zachodem. Właśnie tu leży istota wyzwania, jakie stoi przed Zachodem. Zróbmy wszystko, by Ukraina stała się częścią wiążących nas wspólnot. I nie padła łupem w kolejnej wojnie. Polska musi w tym procesie zagrać pierwsze skrzypce.

Na godziny przed symbolicznym, 1000. dniem pełnoskalowej wojny w Ukrainie stan napięcia w relacjach międzynarodowych sięga zenitu. Po rewelacjach prasowych, że Joe Biden zezwolił na użycie systemu rakietowego ATACMS – do ograniczonych ataków na terytorium Rosji – Moskwa intensyfikuje rażenie ukraińskich miast. Wcześniej rakiety spadły m.in. na Kijów, Lwów, Zaporoże, Dniepr, Krzywy Róg, Czerkasy, Równe. Niedzielny atak na Sumy i poniedziałkowy na Odessę były wyjątkowo brutalne. W pierwszym zginęło 11 osób, w drugim 8. To była krwawa łaźnia, dowód, że Kreml lekce sobie waży płynące z wielu stron apele o pokój. I rzecz dotyczy nie tylko powszechnie komentowanej rozmowy telefonicznej z Putinem kanclerza Olafa Scholza, ale również apelu o polityczne rozwiązanie konfliktu, który popłynął z Pekinu, czy planu pokojowego Recepa Erdogana, który zaprezentowano na szczycie G20 w Rio.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Marcin Romanowski problemem dla Karola „nie uważam nic” Nawrockiego
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego „nie uważam nic” Karola Nawrockiego nie jest błędem
Komentarze
Romanowski, polski Puigdemont. Jak polityka podważa zaufanie w UE
Komentarze
Rusłan Szoszyn: W Warszawie zaatakowano Jana Malickiego, wroga dyktatorów
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dariusz Wieczorek odchodzi, bo był zbyt skromny, czyli jak nie kończyć kryzysów
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10