Wybory prezydenckie w Mołdawii w drugiej turze wygrała liderka rządzącej, proeuropejskiej partii PAS, otrzymując (po podliczeniu 99 proc. kart do głosowania) ponad 55 proc. głosów. Jej rywal, były prokurator generalny Aleksandr Stoianoglo (popierany przez prorosyjską Partię Socjalistów), zdobył nieco ponad 44 proc. Tymczasem z danych tamtejszego CKW wynika, że wewnątrz kraju urzędująca prezydent przegrała, a ostateczne zwycięstwo przynieśli jej głosujący za granicą (m.in. w USA, Kanadzie, Włoszech i Rumunii) rodacy. Dość powiedzieć, że z 1,7 mln Mołdawian, którzy poszli do urn w drugiej turze wyborów, ponad 300 tys. głosowało w mołdawskich placówkach dyplomatycznych poza granicami kraju.
Wyniki wyborów w Mołdawii
Mołdawia jest podzielona na pół - Maia Sandu musi przekonać sympatyków Rosji
Czy to oznacza, że Mołdawia, która od grudnia 2023 roku ma status kandydata do UE, pozostaje na bezpiecznej drodze, jeśli chodzi o dalszą integrację z Wspólnotą? Nie do końca. Nadchodzą znacznie ważniejsze wybory parlamentarne, które odbędą się w przyszłym roku. Wynik zarówno wyborów prezydenckich, jak i październikowego referendum (połowa mieszkańców nie chce przystąpienia do UE), pokazał, że kraj jest mocno podzielony.
Czytaj więcej
Mołdawianie w drugiej turze wybiorą pomiędzy prorosyjską i proeuropejską, ale też prorumuńską opcją. Połowa mieszkańców kraju sprzeciwiła się przystąpieniu do UE.
Owszem, proeuropejskie siły wygrały nad Dniestrem bitwę, ale nie wojnę. Zwłaszcza że władze w Kiszyniowie mówią o ingerencji Rosji na dużą skalę, która wpompowała w mołdawskie wybory miliony dolarów. Kupowano głosy, organizowano transport dla wyborców, zastraszano, przekupywano media. To wszystko nasili się podczas wyborów do parlamentu, kluczowych dla przyszłości Mołdawii.