O możliwym zamknięciu wszystkich przejść granicznych z Białorusią mówił ostatnio w TVN24 minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Podawał przykład Finlandii, która zamknęła przejścia graniczne z Rosją i, jak stwierdził szef polskiej dyplomacji, wówczas „skończyło się rumakowanie”. To prawda, tyle że Finlandia po rosyjskiej stronie granicy nie pozostawiła tysięcy swoich rodaków i nie angażowała się przez dziesięciolecia we wspieranie przemian demokratycznych w Rosji. Dla Finów Rosja jest obcym krajem. Białoruś dla Polski takim nie jest.
Czytaj więcej
Reżim białoruski coraz bardziej odizolowuje miliony rodaków od reszty świata, zaostrza represje. I przekonuje, że tam, za murami jego łagru, wszędzie są „wrogowie”. Innego pomysłu na rządzenie dyktator już nie ma.
Zamknąć granicę dla Białorusinów? Odciąć od Polski tysiące Polaków? Nie tędy droga
Polska dotychczas wydała obywatelom Białorusi już grubo ponad 150 tys. Kart Polaka (dane z 2022 roku). I większość z ich posiadaczy pozostaje tam, po drugiej stronie granicy. Jeżeli Polska podejmie decyzję o zamknięciu przejść granicznych, to swoje przejścia mogą zamknąć też Litwa i Łotwa. Gdy brama do wolnego świata zostanie całkiem zamknięta, mieszkający na Białorusi Polacy (z oficjalnych – zaniżanych – reżimowych statystyk wynika, że polskie pochodzenie deklaruje tam 300 tys. osób) zostaną pozbawieni kontaktu z Polską. Skazujemy ich na totalną rusyfikację w kraju, w którym nie działa już żadna polska szkoła. Nietrudno się domyśleć, co im powie Łukaszenka. Będzie to samobój wizerunkowy dla Polski.
Czytaj więcej
Zabierają dzieciom matkę, wsadzają za kraty, znęcają się, izolują, szantażują i zmuszają do publicznego przepraszania Aleksandra Łukaszenki w telewizji państwowej. Przez co muszą przejść trzymane w kazamatach przeciwniczki reżimu na Białorusi?
A jaki sygnał wysyłamy Białorusinom, którzy pragną wolności i wierzą, że wspierająca ich od wielu lat Polska na pewno ich nie porzuci? Zamykamy przed nimi granicę i pokazujemy: nie chcemy was, zostańcie w łagrze dyktatora. A przecież tysiące ludzi przyjeżdżają z Białorusi, by pracować i studiować w Polsce. Widzą na własne oczy, że świat wygląda inaczej, niż pokazuje propaganda Łukaszenki i Putina. Wracając tam (jeżeli mają taką możliwość i nie są na celowniku służb) dzielą się wrażeniami ze swoimi bliskimi i znajomym.