Lider opozycji jest w Brukseli, gdzie przekonuje unijnych partnerów, że Polska wraca do Europy i chce, żeby jej głos znów się liczył na unijnej scenie. Właściwie to przekonywać nie musi. Siedem lat premierowania i pięć lat przewodniczenia Radzie Europejskiej sprawiło, że Donald Tusk jako przyszły polski premier będzie chyba najbardziej doświadczonym i najlepiej znanym politykiem w UE. Poza Viktorem Orbánem, ale ten startuje w innej lidze, gdzie sojuszników szuka się raczej w Pekinie i Moskwie, a nie w stolicach europejskich.
Czytaj więcej
Bez utworzenia nowego rządu przed 21 listopada trudno będzie szybko uwolnić pieniądze z KPO – wynika z informacji „Rzeczpospolitej”.
Zatem Donald Tusk nie musi na swoją wiarygodność pracować: wiadomo, że jest proeuropejski, twardy w negocjacjach, ale ostatecznie szukający wspólnego rozwiązania. Wreszcie: przywiązany do fundamentalnych wartości UE, takich jak praworządność.
Komisja Europejska musiała wytoczyć przeciwko PiS najcięższe działa
PiS, rozmontowując polskie sądownictwo, spowodował, że Bruksela musiała wytoczyć najcięższe działa, jak procedura z artykułu 7. czy skargi do unijnego Trybunału Sprawiedliwości i kary finansowe za niewykonywanie jego wyroków. Skonstruowała nawet nową broń – powiązanie unijnych funduszy z praworządnością. To spowodowało, że Polska nie dostaje ani pieniędzy z KPO – 57 mld euro dotacji i pożyczek, ani z funduszy spójności – ok. 75 mld euro bezzwrotnej pomocy. Najpilniejsze jest odblokowanie tego pierwszego strumienia pieniędzy, bo je trzeba wydać do końca 2026 roku.
Przepisy umożliwiają zmianę tzw. kamieni milowych
Donald Tusk nie jest jeszcze premierem, a już był w Brukseli i tam skapitalizował swoją europejską wiarygodność. Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, obiecała mu, że pieniądze z KPO uruchomi najszybciej, jak się da. Nad konkretnymi rozwiązaniami pracują już nieformalnie ludzie Tuska we współpracy z urzędnikami KE, żeby nie tracić czasu. Wszystko będzie zgodne z prawem, bo są przepisy umożliwiające zmianę tzw. kamieni milowych (jeden z nich dotyczy reformy systemu dyscyplinarnego sędziów). Nowy rząd będzie musiał tylko pokazać, że ten sam cel może osiągnąć innymi metodami.