Politycy Prawa i Sprawiedliwości potwierdzają, że na listach tej partii znaleźć mają się Robert Bąkiewicz i Łukasz Mejza. Paradoksalnie to najlepsza wiadomość dla władz Platformy Obywatelskiej. I to z dwóch powodów.
Po pierwsze zamyka usta krytykom kształtu list wyborczych, które ułożył Donald Tusk. Na lidera PO spadły skargi za wzięcie na pokład Michała Kołodziejczaka czy mecenasa Romana Giertycha. Elektorat liberalny miał problem z populizmem i niejasną postawą wobec USA i Unii Europejskiej lidera Agrounii, a lewicowy wypominał przeszłość Giertycha w Młodzieży Wszechpolskiej oraz wciąż konserwatywne poglądy w sprawach obyczajowych. Trudno się jednak oburzać na Kołodziejczaka czy Giertycha, kiedy na listy PiS Kaczyński przygarnia tak kontrowersyjne postaci jak Robert Bąkiewicz czy Łukasz Mejza.
Do czego potrzebny jest PiS Łukasz Mejza a do czego Robert Bąkiewicz?
Za Mejzą ciągną się wszak pytania dotyczące jego działalności biznesowej, kiedy to szukał chętnych na kosztowne zagraniczne terapie, których skuteczność budziła wątpliwości. Media opisywały również, jak z wielkim sukcesem dostawał fundusze na organizowanie warsztatów i szkoleń online w czasie pandemii, tylko że później musiał zwracać setki tysięcy złotych samorządom. Ale jego atutem było to, że w chwili próby gwarantował PiS większość w Sejmie mijającej kadencji.
Czytaj więcej
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zaprezentował liderów list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Na wyborczych "jedynkach" PiS-u znalazł się m.in. lider Kukiz'15 Paweł Kukiz (Opole). W Warszawie listę PiS otworzy Piotr Gliński, w Kielcach - Jarosław Kaczyński. Premier Morawiecki wystartuje w Katowicach.
Z kolei Robert Bąkiewicz budzi emocje głównie z powodu swoich poglądów i przeszłości. Nim zaczął działać w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości, był we władzach Obozu Narodowo-Radykalnego, który – zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego – można nazywać organizacją faszystowską. Bąkiewicz kilka lat temu zarzucał rządowi PiS, że „klęka przed Żydami”. Stał również za akcją zbierania podpisów w sprawie amerykańskiej ustawy 447, która według środowisk antysemickich miała doprowadzić do wyegzekwowania od Polski restytucji mienia pożydowskiego. Jego Roty Marszu Niepodległości wsparły produkcję filmu Wojciecha Sumlińskiego, w którym postawiono tezę, że zakłamano prawdę o Jedwabnem po to, by znaleźć uzasadnienie dla „żydowskiego rozbioru Polski”, jak głosił podtytuł filmu. Materiał został zdjęty przez serwis Youtube z powodu zarzutu o rozsiewanie antysemickich spisków.