Jeśli na Ukrainie rośnie sympatia do UPA, na co wskazują opublikowane właśnie przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii badania, to musimy zacząć o tym z naszymi ukraińskimi przyjaciółmi rozmawiać, bo ta droga prowadzi donikąd. Można zrozumieć, że wobec zagrożenia ukraińskiej państwowości, niejako w odruchu obronnym, rośnie na Ukrainie tolerancja wobec nacjonalistów, którzy przed kilkudziesięciu laty walczyli z podobną Rosją, jaką chce budować Władimir Putin. Ale nie wolno nam zapominać, że dziedzictwem UPA są też dziesiątki tysięcy niewinnych Polaków mordowanych w imię mrzonek o tym, że naród może czuć się dobrze tylko we własnym, gęstym sosie. Jest zupełnie odwrotnie.
USA i Europa solidarnie wspierają dziś Ukrainę w imię wartości ponadnarodowych – praw człowieka, wolności i tolerancji. Mało tego, to właśnie rosyjski nacjonalizm, którego emanacją jest potrzeba połykania mniejszych państw i narodów, jest dziś źródłem ukraińskiego cierpienia. I na chorobę tego nacjonalizmu lekarstwem nie może być ta sama choroba, różniąca się tylko kolorem sztandaru.
Czytaj więcej
Na Ukrainie liczba osób pozytywnie oceniających działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) wzrosła z 22 proc. w 2013 roku do 43 proc. w 2022 roku - wynika z sondażu, przeprowadzonego we wrześniu przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii.
Niezwykła solidarność, jaką wykazali wobec Ukraińców Polacy po wybuchu wojny ma szansę stać się fundamentem nowej historii naszych narodów. Historii, która tak często była tragiczna, choć wobec wspólnego, śmiertelnego wroga na wschodzie, powinna być wspólna. Ale wspólnej historii nie zbudujemy, gdy gdzieś w cieniu będzie się czaił demon UPA. A jeśli dziś w każdym zakątku Ukrainy odsetek pozytywnie oceniających UPA jest wyższy niż tych, którzy oceniają nacjonalistów negatywnie, to znaczy, że ten demon nigdzie się nie wybiera.
Dlatego powinniśmy – w imię przyjaźni – zacząć zwracać uwagę naszych ukraińskich przyjaciół na to, że nigdy nie zbudujemy niczego trwałego, jeśli nie powiemy sobie prawdy o tym, co działo się na Wołyniu. I o tym, jaką rolę odegrali w tym ukraińscy nacjonaliści. Nikt nie wymaga od Ukraińców by wyrzekali się swojej przeszłości, ale jeśli odsetek pozytywnie oceniających UPA wśród nich rośnie, to znaczy, że zaczynają patrzeć na tę organizację, przymykając oczy na fakty, na które przymykać oczu nie można. I to właśnie Polska powinna zwrócić im na to uwagę. Bo gdy znów zaczniemy pielęgnować swoje nacjonalizmy, w końcu skoczymy sobie do gardeł.