W decyzji o odwołaniu Jacka Kurskiego ze stanowiska prezesa TVP najciekawsze jest niezwykle nieporadne tłumaczenie przyczyn tego ruchu. Tuż po tym, jak została ogłoszona decyzja Rady Mediów Narodowych – to oczywiście żart, bo nikt chyba nie myśli, że ona podejmuje jakiekolwiek decyzje – rzecznik PiS Radosław Fogiel napisał w mediach społecznościowych, że odwołanie nie oznacza negatywnej oceny dorobku Kurskiego, wręcz przeciwnie. Pytany w Karpaczu o tę dymisję Piotr Gliński, teoretycznie nadzorujący media publiczne jako wicepremier i minister kultury, oznajmił, że nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia, bo nie ma „pomysłu interpretacyjnego”. Innymi słowy: nic o tym nie wiedział. Skoro więc było tak dobrze, to dlaczego trzeba było zmienić prezesa TVP?
Przecieki mówiące o tym, że Kurskiego całkowicie zaskoczyła dymisja, którą przeprowadzono w upokarzający sposób, bo poczuł się zbyt mocny, zdają się przemawiać za czysto polityczną interpretacją tego ruchu. A mianowicie, że była to manifestacja woli Jarosława Kaczyńskiego. Bez względu na to, jaką nową misję szef PiS zdecyduje się powierzyć Kurskiemu – a taką na pewno dostanie – prezes Kaczyński osiąga zamierzony cel: wysyła do wszystkich w partii sygnał, że każdego może w dowolnej chwili odwołać. Sygnał do premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremierów Mariusza Błaszczaka czy Jacka Sasina, a także ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Upokarzając Kurskiego, prezes pokazuje, że to on rządzi w obozie władzy. Jak w chrześcijaństwie każda władza pochodzi od Boga, tak w państwie PiS każda władza pochodzi od prezesa, to wola Kaczyńskiego jest poruszycielem całej polityki.
Czytaj więcej
Rada Mediów Narodowych niespodziewanie odwołała prezesa Telewizji Publicznej. Następcą został Mateusz Matyszkowicz. Kurski może wejść do rządu.
I pewnie dlatego Kaczyńskiemu tak trudno układają się relacje z prezydentem Andrzejem Dudą, bo źródłem jego władzy jest owszem nominacja Kaczyńskiego, ale stoi za nim też mandat demokratyczny, najsilniejszy w Polsce, bo pochodzący z wyborów. Kaczyński doskonale wie, że Dudy nie może odwołać, jedyne co mu więc pozostaje, to publicznie okazywać mu lekceważenie.
Kurski doskonale rozumie ten układ władzy. I gdy tylko zorientował się, że stracił stanowisko – jak to już kiedyś bywało – wskutek nie pałacowych intryg, ale woli samego naczelnika, postanowił zjeść tę żabę, pisząc w mediach społecznościowych, że decyzję podjęło jego „środowisko polityczne” w porozumieniu z nim. W ten sposób pokornie poddał się woli Kaczyńskiego, podporządkował samcowi alfa.