Sprzedaż mieszkań załamała się po serii podwyżek stóp procentowych, co nie było trudne do przewidzenia. 17 spółek z rynku kapitałowego sprzedało w II kwartale o 42 proc. mniej lokali niż rok wcześniej.
Z biur deweloperów odmeldowali się klienci kredytowi. Z szacunków agencji nieruchomości redNet 24 wynika, że transakcji z ich udziałem może być mniej nawet o 70 proc. Klient, któremu w zeszłym roku wystarczało zdolności kredytowej na całkiem spore mieszkanie z dobrym adresem, dziś może sobie pozwolić na klitkę na peryferiach.
Czytaj więcej
Ograniczenie dostępności kredytów pociągnęło w dół sprzedaż lokali także u firm z giełdy. Dla nich priorytetem jest jednak trzymanie marż, nie rekordy.
Mimo drastycznego spadku sprzedaży wielkich obniżek cen nieruchomości nie widać. Na astronomiczne poziomy pomogli je zresztą wywindować sami klienci. Deweloperzy testowali ich możliwości i wytrzymałość nawet comiesięcznym podwyżkami. W czasach niedrogich kredytów hipotecznych klienci te podwyżki akceptowali bez szemrania. Mieszkania szły jak woda. Deweloperzy i pośrednicy opowiadają, że kupującym wystarczyła często tylko jedna wizyta w biurze sprzedaży, by podpisać umowę.
Tłuste lata się skończyły. Wspomnieniem są dwucyfrowe podwyżki cen. Część deweloperów zaczyna już wprowadzać promocje. Jeden daje za darmo komórkę lokatorską, drugi – rabat na garaż. Ostatnio w tonie lekkiej drwiny media donosiły też o kuszeniu klientów… robotem kuchennym. Tylko patrzeć, jak firmy zaczną dokładać do mieszkań talony na meble albo wysyłać klientów na wakacje. Tak było w czasie poprzedniego pamiętnego kryzysu.