Zaszczepiono już 14 proc. dorosłej ludności Wielkiej Brytanii. To proporcjonalnie pięciokrotnie więcej niż w krajach zjednoczonej Europy. Ponieważ na pełny efekt szczepienia trzeba czekać kilka tygodni, różnica ta dopiero w przyszłości zacznie się przekładać na liczbę zmarłych i zakażonych, a dalej na możliwość odmrożenia gospodarki. Na taką porażkę Bruksela nie może więc patrzeć spokojnie i zaczyna szukać winnych. Na razie efekt tego nie jest jednak budujący. Przeciwnie, problemy się mnożą.
W piątek, nie informując nawet irlandzkiego premiera Micheála Martina, Komisja Europejska przywróciła kontrole na granicy Republiki Irlandii i Irlandii Północnej, byle zatrzymać eksport szczepionek do Wielkiej Brytanii. Pod naciskiem Dublina i Londynu musiała się z tego pod wieczór wycofać. Ale mleko się rozlało: unioniści chcą rewizji „irlandzkiego protokołu", który każe utrzymać europejskie prawo w prowincji mimo brexitu, skoro w decydującym momencie i tak nie zapobiegło to odcięciu Ulsteru od Unii. Proces pokojowy może się wydawać zagrożony.
Próby zapewnienia krajom członkowskim jak największej liczby szczepionek sprawiły, że Unia ma też kłopoty z największymi partnerami na świecie. Japonia, Kanada, Korea Południowa już protestują przeciwko planom wprowadzenia przez Brukselę kontroli eksportu szczepionek. Za niedopuszczalne uważa je też Światowa Organizacja Zdrowia.
Spór dotyczy także międzynarodowych koncernów, które dotąd były wiernymi sojusznikami integracji, bo korzystały na niej jak nikt inny. Prezes firmy AstraZeneca tłumaczy, że musi najpierw dostarczyć 100 mln dawek Brytyjczykom, bo zamówili je trzy miesiące przed Unią. Twierdzi też, że podawana przez Brukselę liczba zamówionych dawek nie była twardym zobowiązaniem koncernu.
Ten spór zapewne znajdzie rozwiązanie w sądzie. Ale dużo wcześniej opóźnienie w dostawach szczepionek może mieć przełożenie na sytuację polityczną we Wspólnocie. Przed tygodniem z powodu pandemii i zapaści gospodarki upadł rząd Włoch. Jego miejsce może w razie wcześniejszych wyborów zająć koalicja eurosceptycznych ugrupowań twardej prawicy. W Holandii przed marcowymi wyborami rząd Marka Ruttego (który też podał się do dymisji) stanął w obliczu największych od 40 lat zamieszek. W najnowszych sondażach Francuzi odkrywają z kolei z niepokojem, że zwycięstwo Marine Le Pen w wyborach prezydenckich, które odbędą się za 15 miesięcy, wcale nie jest już wykluczone. Społeczna frustracja narasta.