Po raz pierwszy w tym tysiącleciu Polska, państwo spokojnego zazwyczaj Zachodu, członek NATO i Unii Europejskiej, styka się z takim zagrożeniem, jakie pojawiło się na naszej wschodniej granicy. Może ono zadecydować o tym, jak będzie wyglądać życie mieszkańców przez lata czy pokolenia.
Wymaga to jednoznacznego sformułowania, co w kryzysie na granicy z Białorusią jest najważniejsze dla Polski, a także wspólnoty zachodniej, której jesteśmy częścią. Ze świadomością, że obrona fundamentów ma swoją cenę, której w normalnych warunkach znaczna część społeczeństwa nie chce płacić. Ale też – taki przywilej sytych czasów – nie musi.
Najważniejsze jest bezpieczeństwo, teraz i – co trudniej sobie wyobrazić, bo Zachód myśli krótkoterminowo – za wiele lat. W wypadku ataku obcych sił posługujących się żywymi tarczami – na początku bezpieczeństwo granic. Zaniedbanie tego teraz odbije się w przyszłości.
Czytaj więcej
Kreml próbuje zmusić Europę do kapitulacji i przyjaźni z dyktatorem, a tymczasem Łukaszenko grozi Polsce wojną.
Obce siły, czyli reżim Łukaszenki wspierany przez Kreml, uderzają w najczulszy punkt znienawidzonej przez nich cywilizacji: chcą wyważyć drzwi do Zachodu, posługując się na razie bronią H. Bronią humanitarną, ubraną w hasła praw człowieka i troski o pokrzywdzonych. Przypomina się znakomity film Tima Burtona „Marsjanie atakują!", w którym kosmici, znając zamiłowanie elit ziemian do pacyfistycznych haseł, z pokojem na kosmicznych ustach rozpoczynają inwazję, mordując witających ich polityków i wojskowych.