Przy poprzednich rządach premiera Donalda Tuska pojawiło się określenie, że jego polityka polega na „ciepłej wodzie w kranie”. Mamy teraz powtókę?
Hasło „ciepła woda w kranie” pojawiło się jako komentarz do sposobu myślenia, że problemy dzielą się na nierozwiązywalne i samorozwiązywalne. To był pierwszy okres poprzednich rządów Donalda Tuska. Poza incydentalną i źle przeprowadzoną próbą zmiany wieku emerytalnego rząd nie prowadził działań reformatorskich, długofalowo naprawczych i rozwojowych. Natomiast drugi okres rządów (Ewy Kopacz) polegał na przywiązywaniu coraz większej uwagi do taktyki politycznej, do przygotowań do wyborów. Teraz mamy inną sytuację: osiem lat rządów PiS-u w wielu dziedzinach naszego życia spowodowało poważny zastój cywilizacyjny, a w części regres. Rządy Zjednoczonej Prawicy doprowadziły do osłabiania reguł, porządku normatywnego. Na przykład silnie wzmacniano pozycję spółek Skarbu Państwa, konsolidowano je w podmioty dominujące nad sektorem przedsiębiorstw prywatnych. System bankowy został ukierunkowany na obsługę długu publicznego, a nie na finansowanie działalności przedsiębiorstw, kredytowanie ich działalności inwestycyjnej i rozwojowej. Widzę wiele takich strukturalnych przesunięć. Część z naszych problemów strukturalnych pojawiłaby się, nawet gdyby rządy były sprawne, a polityka gospodarcza rozsądna. To kryzys energetyczny, presja migracyjna, wojna, pandemia. Dlatego tak ogromna jest teraz potrzeba podejmowania strukturalnych działań w różnych dziedzinach. Sytuacja premiera jest inna niż kilkanaście lat temu i jego świadomość też jest inna.
Mamy być – obserwatorzy życia politycznego i gospodarczego – cierpliwi czy nie?
Jednocześnie mamy rząd o skomplikowanej konstrukcji politycznej, poważnego przeciwnika politycznego rządzącej koalicji, który przygotował się na potencjalną utratę władzy i ma prezydenta, który wszystko wetuje. Nie bądźmy więc radykałami w tej dziwnej i trudnej sytuacji. Ale ważne jest także to, by uzmysłowić sobie, że paradoks sytuacji polega także na tym, że jeśli kolejne lata będą przeznaczone na borykanie się z tymi problemami bieżącymi, taktycznymi, bez podejmowania wyzwań strukturalnych, to wiele z nich będzie narastało. Przy wszystkich trudnościach jestem wstrzemięźliwy w ocenianiu rządu. Raczej mówię, co widzę i jak należałoby postępować, a nie atakuję. Nie należę do grupy ekonomistów radykalnie protestujących, tylko krytycznie wspierających.
Po co rząd ma przedstawiać plan rozwoju gospodarczego, jeśli jest w klinczu decyzyjnym?
Nie można wciąż prowadzić wyłącznie działań taktycznych, ukierunkowanych na polityczną rywalizację. Są zagadnienia, które można rozwiązać bez zmian ustawodawstwa i poparcia prezydenta. I są takie, których przeprowadzić nie można, ale można je pokazać. To nie mogą być kolejne hasła wyborcze, tylko plan rządzenia. W ruchu OEES pracuje wiele zespołów eksperckich. Jeśli przygotowujemy raporty o wiarygodności ekonomicznej państwa, to po to, by wskazać działania, których wdrożenie podniesie wiarygodność. Jeśli przygotowaliśmy cztery dokumenty programowe na temat zarządzania wodą, to po to, by wskazać możliwe rozwiązania. Jest wiele miejsc w Polsce, gdzie toczy się niekomercyjna praca ekspercko-obywatelska. I z tego zaplecza trzeba się wreszcie nauczyć korzystać.
Politycy słuchają was, czytają opracowania?
Nie, bo nie mają na to czasu, ale mają od tego doradców, by to robili. By tak się stało, muszą istnieć centra myślenia strategicznego i jedno centrum polityki gospodarczej w rządzie. Jeśli polityka gospodarcza nie ma być doraźna i intuicyjna, ważne jest zbudowanie zaplecza strategicznego myślenia. Nie wiem, czy powinna być to jedna instytucja, np. Instytut Finansów czy Polski Instytut Ekonomiczny, czy powinno istnieć powiązanie kilku instytutów, które pracują nad zagadnieniami ważnymi dla polityki gospodarczej. Ważne, by coś było.
Jeśli koncentrujemy myślenie publiczne na działaniach doraźnych, to czy uświadamiamy sobie zagrożenia? Powódź jest smutnym przykładem…
Nie uświadamiamy sobie, niestety. Potrafimy zareagować, kiedy wielka szkoda się już stała. Wiele lekcji po ostatnich wielkich powodziach zostało odrobionych, ale wiele nie. Szczególnie tych związanych z fatalnym zagospodarowaniem przestrzennym. Świadomie postanowiłem tworzyć środowisko ekspercko-obywatelskie zajmujące się wodą, bo uważam, że woda jest jednym z największych naszych wyzwań rozwojowych. To samo dotyczy zdrowia, ale nie tylko opieki zdrowotnej, szpitalnictwa i NFZ – zdrowia, a nie tylko chorób. To kolejne egzystencjalne wyzwanie w obliczu dramatycznej zmiany demograficznej, która jest nieodwracana. I mógłbym wymieniać ileś obszarów, które są kluczowe rozwojowo: energię, żywność, kompetencje, w tym edukację, ale nie tylko. Po powodzi wszyscy się wypowiadają na jej temat. Ale przecież problem wody nie sprowadza się tylko do powodzi. Ci, którzy poważnie zajmują się problematyką wody, zwracają uwagę na to, że mając jej deficyt, jednocześnie jesteśmy narażeni na powódź, na suszę i na to, że woda jest często nie do wykorzystania, jest zanieczyszczona. Wszystkie plagi mogą nas dotknąć, bo nie radzimy sobie z problemem nadrzędnym: zarządzaniem wodą. Gdy mieliśmy katastrofę ekologiczną na Odrze, to dwa lata zajmowano się złotymi algami, a nie tym, dlaczego doszło do zanieczyszczenia i dlaczego poziom zanieczyszczenia wód w Polsce jest znacznie większy niż w innych krajach Europy, mimo że mamy największy deficyt wody (oprócz Malty i Czech). Czy miasta mają systemy retencyjne duże i małe? Jak gospodarujemy deszczówką? Jak wygląda gospodarka leśna, jakiej gospodarki leśnej potrzebujemy, żeby szczególnie na obszarach górskich woda była zatrzymywana? Co z torfowiskami, co z mokradłami? Powodzie mogą być jeszcze większe. Czy mamy systemy, które pozwolą rzekom naturalnie się rozlewać? To oznacza, że nie wolno zabudowywać części przestrzeni, a nasz problem polega na tym, że nie mamy planowania przestrzennego, które odpowiadałoby naszym kłopotom związanym z wodą. Ile tu jest zagadnień... I wciąż nie ma spójnego myślenia o nich. Woda jest przykładem, jak dramatycznie potrzebne jest strategiczne myślenie i działania, których od dekad brakuje.
Jerzy Hausner
Profesor nauk ekonomicznych. Profesor honorowy UE w Krakowie, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit oraz Rady Fundacji Gospodarki i Administracji Publicznej, b. wicepremier i minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, członek Rady Polityki Pieniężnej III kadencji, członek korespondent Polskiej Akademii Umiejętności.