– Gdy się żegnają przed wyjazdem, nie wiedzą, czy się kiedykolwiek jeszcze spotkają. Muszą zostawiać swój majątek, wyjazd do innego kraju to wyjazd w nieznane – mówił o doświadczeniach ukraińskich rodzin w czasie wojny biskup Radosław Zmitrowicz, przewodniczący Komisji ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Ukrainy, na panelu poświęconym odbudowie Ukrainy na Forum Ekonomicznym w Karpaczu. Migracje dotyczą ogromnej liczby rodzin, w czasie wojny 6 mln osób wyjechało z kraju, a kolejne 5 mln zmieniło swoje miejsce pobytu na terenie kraju.
Ksiądz przytoczył rozmowę z Ukrainką spotkaną w pociągu w drodze do Karpacza, kobieta emigrowała właśnie z Ukrainy z dwójką dzieci, na początku wojny 18 dni ukrywali się w piwnicy w Charkowie, potem uciekli do innego miasta, ale tam też rozpoczęły się bombardowania. Jej mąż musiał zostać w kraju. – Przez ten rok wojny przeżyła cały kalejdoskop uczuć, od nienawiści, do wdzięczności, przez gniew, rozpacz, nadzieję – opisywał Zmitrowicz.
Kilkaset tysięcy rodzin dotyka jego zdaniem także inny problem, zerwanie więzi z bliskimi w Rosji, którzy popierają agresję i nie wierzą w doniesienia Ukraińców. Ludzie żyją też w ogromnym napięciu, ponieważ, jak zauważył biskup, w prawie każdej rodzinie ktoś jest na wojnie – mąż, ojciec, syn – i każde nieodebrane połączenie telefoniczne może oznaczać, że coś się stało. Część rodzin mierzy się też z trudnościami psychicznymi żołnierzy, którzy wrócili z walk, w tym – PTSD.
O pomocy dla uchodźców mówił dr Marcin Rzegocki, dyrektor zarządzający fundacji Auxilium z Tarnowa. Opisywał ogromną falę pomocy dla migrantów, z którą mieszkańcy Polski ruszyli na początku wojny. Dzięki temu w Polsce nie było obozów dla uchodźców, co było ewenementem światowym. Jednak pierwsze problemy zgłaszane do fundacji zajmującej się wsparciem psychologicznym trafiły już kilka tygodni po wybuchu wojny, i to ze strony wolontariuszy.
– Ten ogromny wysiłek fizyczny na początku, napięcia psychiczne spowodowały szybkie wypalenie – mówił dr Rzegocki.