Chiny znoszą zasadę COVID-Zero. Bardzo trudne przebudzenie

Do Chin można już jechać bez ważnego negatywnego testu na koronawirusa. Znikają wewnętrzne restrykcje. Czy rząd w Pekinie zrobił to z obawy przed masowymi demonstracjami, czy raczej chodzi o ratowanie gospodarki. Bo na jej kondycję narzeka już nawet Elon Musk.

Publikacja: 10.12.2022 11:25

Metro w mieście Guangzhou  w południowo-wschodnich Chinach

Metro w mieście Guangzhou w południowo-wschodnich Chinach

Foto: AFP

W ostatni czwartek, 8 grudnia minęły trzy lata od wykrycia pierwszego zakażenia koronawirusem, który powoduje COVID-19. Dla przypomnienia: był to sprzedawca na bazarze w Wuhan. Chińczycy szybko wprowadzili obostrzenia. Pod koniec zimy 2020 kraj się praktycznie zamknął. I tak pozostało przez wiele miesięcy.

Czytaj więcej

Chiński protest „białych kartek” problemem dla dostawcy materiałów biurowych

Polityka COVID-Zero nie dała jednak oczekiwanych efektów. Teraz restrykcyjne zasady zostały poluzowane. Przyjeżdżający na ważne konferencje, tak jak ta trwająca obecnie w Anhui, w której uczestniczą szefowa MFW Kristalina Georgiewa i prezes Banku Światowego David Malpass zostali zwolnieni z kwarantanny, a liberalizacja przepisów dotyczy nawet mediów. Wcześniej wszystkie wydarzenia odbywały się w covidowych „bańkach”.

Gorzej, zanim się poprawi

Tymczasem, nic nie wskazuje, aby liczba zakażeń miała zacząć spadać. I pojawiają głosy, że taka polityka „od ściany do ściany” spowoduje wzrost zachorowań, a co za tym idzie wrócą absencje w pracy, zerwanie łańcuchów dostaw, zamknięcia restauracji i kin, wyłączenia transportu publicznego. To dlatego o kolejnych 6. miesiącach mówi się, że będą pełne niepewności. Widać ją już teraz po notowaniach ropy, która na każdy pozytywny sygnał drożeje, a potem, kiedy pojawi się jakaś gorsza wiadomość, natychmiast tanieje.

Koniec z blokadami sanitarnymi w Pekinie

Koniec z blokadami sanitarnymi w Pekinie

AFP

Zdaniem analityków Goldman Sachs Group Inc. taka sytuacja negatywnie odbije się na wynikach gospodarczych w I połowie 2023. Dokładnie tak samo było w innych krajach Azji, które zdecydowały się na otwarcie po pandemii. Podobnego zdania, co Goldman Sachs są ekonomiści z Morgan Stanley i Standard Chartered. Wskazują, że trzeba będzie poczekać do połowy 2023, aż ruszą się konsumenci. Na razie ich skłonność do zakupów jest znacząco mniejsza niż przed pandemią. Powszechna jest opinia, że otwarcie początkowo może nawet spowodować chwilowe spowolnienie gospodarcze, a nie tak oczekiwany konsumpcyjny boom. Popyt odłożony oczywiście jest, ale społeczeństwo, zwłaszcza klasa średnia w wielkich miastach jest umęczona wielomiesięcznymi obostrzeniami, w tym nagłego zamykania wielkich metropolii i koniecznością codziennego wykonywania testów.

Czytaj więcej

Kryzys wraca do Chin. Lockdowny i protesty biją w gospodarkę

Wiele niewiadomych

Jak na razie Chińczycy nie bardzo wiedzą jak mają się poruszać w nowym otoczeniu. Przez ostatnich niemal 30 miesięcy ruch w największych 15 miastach praktycznie zamarł. Nadal w kolejkach metra w Pekinie, Chongkingu i Kantonie jest luźno, bo ludzie obawiają się bliskich kontaktów, mimo że nadal noszą maski.

Kolejka do punktu testowego Covid w Pekinie

Kolejka do punktu testowego Covid w Pekinie

AFP

Z trudem budzi się do życia Szanghaj, finansowe i gospodarcze centrum Chin. Było całkowicie wyłączone przez dwa miesiące w tym roku, ale niedawno stało się centrum buntu przeciwko pandemicznej polityce władz. W wielkich centrach handlowych większość sklepów jest nadal zamknięta, chętnych do kupowania jak na lekarstwo, podobnie jest w kawiarniach I restauracjach, które przed pandemią były przepełnione. I taka sama jest sytuacjach w innych wielkich miastach. W październiku 2022 sprzedaż detaliczna spadła o 0,5 proc. Wyniki listopadowe są jeszcze gorsze — minus 3,9 proc. To źle wróży sytuacji w całej gospodarce, bo tuż przed otwarciem ekonomiści przewidywali wzrost. Zagrożona jest prognoza PKB za cały ten rok, czyli wzrost o 5,5 proc. Teraz już mówi się, że może to być jedynie 3,2 proc., najmniej od 2020 roku.

Turystyka wewnątrz kraju, bardzo ożywiona w Chinach, została rozłożona na łopatki. Przychody z tej branży podczas świąt w październiku spadły w porównaniu z rokiem ubiegłym o 26 proc. do 287 mld juanów (40,3 mld dol.), bo władze otwarcie zniechęcały do podróżowania, a większość hoteli była zamknięta.

Czytaj więcej

"Pekin gotów na powrót do życia". Stolica Chin łagodzi obostrzenia

Bezrobocie zamiast popytu

Rynek nie odczuwa już chronicznego braku rąk do pracy. Niepokojące jest zwłaszcza bezrobocie wśród młodych ludzi (16-24 lata), które w połowie roku sięgnęło 20 proc. Jest to trzykrotnie więcej niż średnia krajowa. Najtrudniej jest znaleźć pracę w branży technologicznej i na rynku nieruchomości, które kwitły przed pandemią. Nie lepiej jest w przemyśle, bo podczas pandemii fabryki były obszarami zamkniętymi i pracowały niemal normalnie, a globalny popyt na chińską produkcję był bardzo silny. Teraz sytuacja się zmieniła. Eksport już nie rośnie tak szybko, na świecie konsumentom doskwiera inflacja, a koszty finansowania nieustannie rosną. Ta sytuacja szybko się nie poprawi, a pod koniec wiosny 2023 pojawi się na chińskim rynku pracy prawie 12 milionów absolwentów wyższych uczelni gorączkowo poszukujących zatrudnienia.

Restauracja w mieście Guangzhou

Restauracja w mieście Guangzhou

AFP

Sytuacja na rynku nieruchomości także nie napawa optymizmem. Wcześniej szybko rozwój gospodarki napędzał popyt, zwłaszcza w budownictwie mieszkaniowym. Teraz deweloperzy, przed którymi stoi wizja bankructwa starają się jak najszybciej wykończyć rozpoczęte projekty, tymczasem o kredyty hipoteczne zrobiło się bardzo trudno. Więc ceny spadają.

Władze robią wszystko, żeby kredyty były bardziej dostępne. Mimo tego popyt nie rośnie. Prognozy przewidują nawet, że Chiny czeka teraz dekada spadku na rynku nieruchomości i to aż o 25 proc.

Zresztą i finanse państwa w tej sytuacji muszą odczuwać napięcie. Władze lokalne wydawały pieniądze na walkę z Covidem i kontrolę zachorowań.

Czytaj więcej

Protesty w Chinach. Z czego wynika problem ze szczepieniami osób starszych?

Tym ostatnim pomoże teraz poluzowanie polityki, ale tutaj akurat wiele zależy od wzrostu liczby zakażeń, które nastąpi po odejściu od COVID-Zero. I ile trzeba będzie wydać na służbę zdrowia, aby mogła sobie poradzić z napływem pacjentów. Warto pamiętać, że większość ludzi starszych, czyli najbardziej narażonych na komplikacje, nie jest zaszczepiona, albo nie otrzymała dawki przypominającej. Akcja szczepień rusza dopiero teraz.

W ostatni czwartek, 8 grudnia minęły trzy lata od wykrycia pierwszego zakażenia koronawirusem, który powoduje COVID-19. Dla przypomnienia: był to sprzedawca na bazarze w Wuhan. Chińczycy szybko wprowadzili obostrzenia. Pod koniec zimy 2020 kraj się praktycznie zamknął. I tak pozostało przez wiele miesięcy.

Polityka COVID-Zero nie dała jednak oczekiwanych efektów. Teraz restrykcyjne zasady zostały poluzowane. Przyjeżdżający na ważne konferencje, tak jak ta trwająca obecnie w Anhui, w której uczestniczą szefowa MFW Kristalina Georgiewa i prezes Banku Światowego David Malpass zostali zwolnieni z kwarantanny, a liberalizacja przepisów dotyczy nawet mediów. Wcześniej wszystkie wydarzenia odbywały się w covidowych „bańkach”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Nowa Skoda Kodiaq. Liczą się konie mechaniczne czy design?
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Tu i Teraz
Nowa Skoda Superb. Komfort w parze z technologią
Gospodarka
Mario Draghi nie zadzwonił do Polski. Raport bez konsultacji z krajami regionu
Gospodarka
Beata Javorcik: Raport Draghiego wstrząsnął europejskim establishmentem
Gospodarka
Christian Schulz: Szybki wzrost kosztów pracy w Polsce to problem dla Niemiec
Gospodarka
Powódź. Najmocniej ucierpiała infrastruktura