Producenci mebli od miesięcy alarmują władze, że rezygnacja z certyfikowania podstawowego surowca do produkcji domowych sprzętów w formule FSC (Forest Stewardship Council) zamknie eksporterom dostęp do zagranicznych rynków. Świadectwa FSC to powszechnie respektowana przepustka dla mebli i innych produktów z drewna otwierająca drzwi do sprzedaży w globalnym obrocie. Dla kupców w Unii Europejskiej i w świecie pieczęć FSC jest gwarancją, że polski surowiec – drewno – pozyskiwany jest legalnie, w zgodzie z zasadami zrównoważonej gospodarki i dbałością o środowisko. Dlatego obecne działania leśników są dla drzewnego biznesu kompletnie niezrozumiałe.
– Tym bardziej że w naszym przekonaniu Państwowe Gospodarstwo Leśne przestrzega najważniejszych reguł hodowli i pozyskiwania surowca zgodnie z zasadami ekologii, więc uzyskanie certyfikatów nie powinno być dla leśników problemem. Niestety, komuś wpadło do głowy, by robić z tego politykę, nie bacząc na potencjalne straty rodzimych przedsiębiorstw – irytuje się Rafał Szefler, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
Cetryfikat jak paszport
Dlaczego certyfikat FSC jest tak istotny? Na terenie UE istnieją inne konkurencyjne systemy certyfikacji gospodarki leśnej, takie jak np. Programme for the Endorsement of Forest Certification (PEFC), ale to organizacja certyfikująca FSC z Niemiec w ostatnich dekadach zyskała dominującą pozycję. – Bez jej poświadczenia, że drzewny surowiec pozyskuje się nienagannie z punktu widzenia zasad gospodarki leśnej i zrównoważonego rozwoju, trudno myśleć o sprzedaży, a zwłaszcza eksporcie wyrobów z drewna – mówi dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
W Zachodniej Europie, która odbiera prawie 80 proc. sprzedawanych za granicę polskich domowych sprzętów, już dziś kontrahenci i odbiorcy nie kryją zaniepokojenia. – Nasi biznesowi partnerzy z Zachodu rozmowę zaczynają od pytania, czy to prawda, że polskie lasy wycofują się z certyfikowania surowca – mówi dyrektor Szefler.
Na razie w grę wchodzi rezygnacja z certyfikatów w kilku regionalnych dyrekcjach LP – w centralnej i północnej Polsce. – Problem z pewnością urośnie, gdyby miały dołączyć kolejne – ostrzega Szefler.