Polskie przedsiębiorstwa coraz bardziej aktywnie inwestują za granicą i rozwijają tam swoje spółki. Czy to korzystne dla polskiej gospodarki, skoro potrzebujemy kapitału na inwestycje właśnie w kraju? Jak państwo może pomagać firmom w ich międzynarodowej ekspansji? – na takie pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty „Możliwości ekspansji i rozwoju polskich firm za granicą".
– Zagraniczna ekspansja to warunek sine qua non rozwoju naszych polskich firm – podkreślała Jadwiga Emilewicz, wiceminister rozwoju. – Odpowiedź na pytanie, dlaczego nasze firmy muszą zwiększać swoją obecność za granicą, jest prosta – wtórował Stefan Świątkowski, wiceprezes KGHM ds. finansowych. – Po pierwsze, to możliwość zwiększenia zysków. Po drugie, gdyby KGHM czy inne firmy ograniczały się do lokalnego rynku, to stałyby się łatwym obiektem do przejęcia. Bez wzrostu przedsiębiorstwo staje się coraz słabsze – dodał. KGHM jest największym polskim eksporterem, posiada też aktywa zagraniczne o wartości (dane za 2015 r.) ok. 14 mld zł, co daje mu drugą pozycję w kraju pod tym względem.
Budowanie pozycji
Intensyfikowanie swojej obecności za granicą nie jest oczywiście proste. Jacek Chwedoruk, dyrektor zarządzający i prezes zarządu Rothschild & Co Polska, podkreślał, że na ekspansję mogą sobie pozwolić przedsiębiorstwa, które przekroczyły pewną skalę działalności w kraju. Nie pomagają nam także uwarunkowania historyczne, bo Polska jako kraj nie ma takich struktur menedżerskich jak dawne kraje kolonialne. Kultury biznesowej i społecznej w wielu krajach musimy się więc uczyć praktycznie od podstaw. – Łatwiej jest także poruszać się w pewnych sojuszach handlowych i w tych państwach, z których biznes jest obecny w Polsce – mówił Chwedoruk.
Jak wynika z przygotowanego przez „Rzeczpospolitą" „Rankingu polskich firm za granicą", największe aktywa zagraniczne rodzimych przedsiębiorstw ulokowane są w Kanadzie (efekt inwestycji KGHM oraz PKN Orlen) oraz w Czechach, na Litwie, Norwegii i Niemczech. W Afryce, Azji czy Ameryce Południowej ich obecność jest marginalna.
Nasz biznes doskonale sobie radzi za granicą, ale pomoc ze strony państwa wciąż jest bardzo oczekiwana. – Ok. 90 proc. polskiego eksportu mebli to sprzedaż przez pośredników. Jednocześnie na Zachodzie dominuje model sprzedaży w dużych sklepach, tam prawie nie ma marek mebli, są marki punktów sprzedaży – opisywał Maciej Formanowicz, prezes Fabryki Mebli Forte. – W tym kontekście musimy myśleć, jak stworzyć solidne podstawy rozwoju branży meblarskiej w Polsce. Jeśli nie powstanie system połączeń, np. marketingowych, logistycznych, organizacyjnych, to mniejsze firmy nie poradzą sobie w konfrontacji z ustalonym systemem i potrzebami dużych odbiorców – mówił Formanowicz. Jego zdaniem uczestnictwo małych firm na targach meblarskich, np. w Azji, a też na Zachodzie, to czysta turystyka, bo nie są one gotowe do podjęcia samodzielnej współpracy na tych rynkach.