Konferencje po posiedzeniach RPP budzą dziś wiele kontrowersji. Wszystko za sprawą prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego, który stoi także na czele Rady, a w swoich wystąpieniach obok informacji o jej decyzjach w sprawie stóp procentowych raczy słuchaczy różnymi dykteryjkami, opowieściami ze swojego życia, anegdotami… W zeszłym tygodniu mówił m.in. o kończącym się płaskowyżu, węglu, chlebie, spadającym maśle, o tym, że lubi jeździć na hulajnodze i że zaciągnie się do wojska, jeśli będzie taka potrzeba. Zapewnił też, że wie, co potrafi wstąpić w mężczyznę, zwłaszcza po alkoholu. Krytycy nazywają to stand-upami prezesa, czasem mówią o kabarecie. Przekonują, że taka formuła konferencji, niespotykana w świecie, podważa wiarygodność banku centralnego, RPP, ich decyzji i polityki pieniężnej w naszym kraju. Jak więc powinny wyglądać konferencje po posiedzeniach RPP?
Czytaj więcej
Patrząc na projekcję NBP nie ma warunków do obniżki stóp procentowych - powiedział w radiu TOK FM...
Ścierające się poglądy
– Sprawa jest prosta. Obok prezesa na konferencji głos powinno zabierać dwóch członków RPP reprezentujących jej skrajne skrzydła – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – To pozwoliłoby przedstawić możliwie szerokie spektrum poglądów reprezentowanych w Radzie. Jej członkowie, którzy nie utożsamiają się ze zdaniem większości, a to zdanie znajduje odzwierciedlenie w treści komunikatu z posiedzenia, mogliby wyrazić swój pogląd – dodaje.
Przypomina, że tak to wyglądało w poprzednich kadencjach RPP, gdy na konferencje oprócz prezesa przychodziła najpierw cała Rada, a potem dwóch jej członków. – To umożliwiało możliwie wszechstronne przedstawienie ścierających się w Radzie poglądów – mówi Jakub Borowski.