Za kształt polityki pieniężnej w Polsce odpowiada dziesięcioosobowa Rada Polityki Pieniężnej. Autorzy nowelizacji ustawy o Narodowym Banku Polskim, na mocy której w 1998 r. utworzono RPP, wyszli z założenia, że powierzenie sterów polityki pieniężnej organowi kolegialnemu zminimalizuje ryzyko błędnych decyzji. Tak sugerowały zarówno teoria ekonomii, jak i międzynarodowe doświadczenia.
Ostatnie miesiące pokazują, że to przekonanie było uzasadnione. Gdyby w Polsce decyzje o polityce pieniężnej podejmował jednoosobowo prezes NBP, prawdopodobnie nie doczekalibyśmy się jeszcze podwyżek stóp procentowych. Prawdopodobnie, bo wypowiedzi prof. Adama Glapińskiego są nie spójne. Nie kryje on zresztą, że widzi wartość w zaskakiwaniu uczestników życia gospodarczego, wbrew dominującemu dziś w bankach centralnych paradygmatowi, wedle którego polityka pieniężna jest najskuteczniejsza, gdy jest przewidywalna. Z myślą, że trzeba się nastawiać na wzrost stóp procentowych, Polaków oswajali od kilku miesięcy niektórzy członkowie RPP. Jak się okazało, mieli rację.