Nasz dług powiększają przedpłaty na samochody dokonane przez Polaków w 1981 roku. 30 lat temu ludzie masowo wykupywali przedpłaty, aby zapewnić sobie szansę nabycia własnych czterech kółek. Problem polegał jednak na tym, że fabryki nie nadarzały z produkcją i wiele osób zamiast zasiąść za kółkiem, zostało z papierkiem w ręku.
Już w nowej rzeczywistości rząd postanowił wypłacić rekompensaty za przedpłaty. Niestety — albo za mało rozpropagował tę inicjatywę, albo ludzie zapomnieli, bo według szacunków MF rząd ma dług u około 260 osób. — Łącznie z odsetkami państwo jest dziś winne Polakom z tytułu dokonanych w 1981 roku przedpłat ok. 3 mln zł — wyjaśnia Magdalena Kobos, rzecznik resortu finansów. — Kwota ta powiększa nasze zadłużenie.
Przedpłaty na samochody osobowe wprowadzone zostały uchwałą Rady Ministrów z 26 lutego 1981 roku. Jako realizatorów przedsięwzięcia uchwała określiła Ministra Przemysłu Maszynowego i Ministra Handlu Wewnętrznego. Do prowadzenia specjalnych rachunków przedpłat został wyznaczony bank PKO BP. — Każda przedpłata uprawniała do nabycia samochodu osobowego produkcji krajowej, czyli fiata 125p, 126p, 650, syreny 105 L oraz poloneza — wspomina Dariusz Zieliński, dyrektor Departamentu Klienta Indywidualnego PKO Banku Polskiego.
— Przedpłaty przyjmowaliśmy w okresie od 23 marca do 22 kwietnia 1981. Mogły być one dokonywane jednorazowo w wysokości ceny detalicznej samochodu obowiązującej w dniu dokonywania przedpłaty, bądź systematycznie w ratach miesięcznych. Jednak przerwa w systematycznym wnoszeniu rat, trwająca trzy kolejne miesiące, powodowała utratę uprawnienia do nabycia samochodu.
Biorąc pod uwagę obowiązujące w 1981 roku ceny samochodów, np. za malucha trzeba było zapłacić jednorazowo 131,5 tys. zł. czyli równowartość obecnych 13,15 zł, za Syrenkę 121,75 tys. zł, czyli 12,2 zł, a za dużego fiata 253,2 tys. zł, czyli 25,3 zł. Z kolei najbardziej pożądany wóz ludowej Polski polonez kosztował 30 lat temu 321,4 tys. zł, czyli całe 32,14 zł.