Planeta 51 ***

Animowana komputerowo „Planeta 51” jest zabawną komedią science fiction o społecznej paranoi. Jej twórcy jednak zbyt kurczowo trzymają się wyświechtanych schematów.

Publikacja: 28.01.2010 08:58

Życie zielonych stworków na tytułowej planecie jest karykaturalnym obrazem Ameryki z epoki mccarthyz

Życie zielonych stworków na tytułowej planecie jest karykaturalnym obrazem Ameryki z epoki mccarthyzmu

Foto: VISION

Życie zielonych stworków na tytułowej planecie jest karykaturalnym obrazem Ameryki z epoki mccarthyzmu. Wszyscy mieszkają w identycznych jednorodzinnych domkach ze starannie przystrzyżonymi trawnikami, a w powietrzu wyczuwalny jest strach przed inwazją obcych. Niesfornym dzieciom matki opowiadają ku przestrodze bajki o ludziach, którzy w każdej chwili mogą zaatakować i zburzyć idyllę kosmitów.

Tymczasem na planecie ląduje statek z astronautą Chuckiem Bakerem na pokładzie. Przerażone stworki uznają go za śmiertelne zagrożenie. Jedynym, który nie ulega zbiorowej histerii, jest nastoletni Lem pracujący w miejscowym planetarium. Gdy ścigany Baker trafi tam przez przypadek, Lem postara się mu pomóc na przekór panującemu fanatyzmowi.

W tej hiszpańsko-brytyjsko-amerykańskiej produkcji najlepiej wypada satyra na mentalność społeczeństwa karmionego strachem przed innymi. Świetne są zwłaszcza sceny, w których mieszkańcy planety podejrzewają się wzajemnie o służenie wrogowi lub oglądają programy poświęcone rzekomej inwazji. W tym świecie oskarżenie, że ktoś jest androidem, to najgorsza z możliwych obelg. Sugeruje bowiem bycie pod wpływem ludzi.

Twórcy czerpali inspirację z niskobudżetowych filmów science fiction, które powstawały w latach 50. ubiegłego stulecia. W większości tych produkcji kosmici próbowali unicestwić Ziemię. Tu jest na odwrót. Obcym okazuje się człowiek – w dodatku zagubiony niczym E.T. Stevena Spielberga. Miłośnicy gatunku odnajdą również nawiązania do „Bliskich spotkań trzeciego stopnia”, „Obcego”, a nawet „Wall-E”.

Ta zabawa w cytowanie klasyki jest, niestety, wtórna. Twórcy popełniają błąd, bezrefleksyjnie naśladując koncepcję rodem ze „Shreka” (scenariusz napisał Joe Stillman, scenarzysta przygód zielonego ogra). Żarty i nawiązania pozbawione są erudycji, którą zaskakiwała antybajka studia DreamWorks.

„Planeta 51” jest zresztą ofiarą choroby, która dotyczy całego kina familijnego. „Shrek” wywarł ogromny wpływ na bajki z komputera. Co druga animacja wydaje się kopią opowieści o perypetiach ogra w Zasiedmiogórogrodzie. Niby oferuje podobny styl i rodzaj humoru, ale żarty odgrzewane po wielokroć już nie smakują tak samo.

Jedną z konsekwencji tego schorzenia jest zapominanie o wrażliwości dziecięcej widowni i branie pod uwagę jedynie gustów ich rodziców.

I jeszcze jedno. „Shrek” przyciągnął do kin dorosłych ryzykownym dowcipem. Twórcy „Planety 51” także próbują tej sztuki. Nie zawsze z dobrym skutkiem.

[i]Hiszpania, W. Brytania, USA 2009, reż. Jorge Blanco, dubbing: Maciej Stuhr, Piotr Adamczyk, Magdalena Różczka, kina: Cinema City: Arkadia, Bemowo, Galeria Mokotów, Janki, Promenada, Sadyba, Multikino: Ursynów, Złote Tarasy, Silver Screen: targówek, Wola Park, Kinoteka, NoveKino Praha, Wisła[/i]

Życie zielonych stworków na tytułowej planecie jest karykaturalnym obrazem Ameryki z epoki mccarthyzmu. Wszyscy mieszkają w identycznych jednorodzinnych domkach ze starannie przystrzyżonymi trawnikami, a w powietrzu wyczuwalny jest strach przed inwazją obcych. Niesfornym dzieciom matki opowiadają ku przestrodze bajki o ludziach, którzy w każdej chwili mogą zaatakować i zburzyć idyllę kosmitów.

Tymczasem na planecie ląduje statek z astronautą Chuckiem Bakerem na pokładzie. Przerażone stworki uznają go za śmiertelne zagrożenie. Jedynym, który nie ulega zbiorowej histerii, jest nastoletni Lem pracujący w miejscowym planetarium. Gdy ścigany Baker trafi tam przez przypadek, Lem postara się mu pomóc na przekór panującemu fanatyzmowi.

Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP