Invictus: Clint Eastwood o Nelsonie Mandeli i rugby

Na DVD jest „Invictus — Niepokonany”. Wzruszający film o prezydencie RPA Nelsonie Mandeli, który zjednoczył naród dzięki rugby

Publikacja: 03.11.2010 11:48

Invictus: Clint Eastwood o Nelsonie Mandeli i rugby

Foto: materiały prasowe

Clint Eastwood zdobył popularność grając rewolwerowców i stróżów prawa, którzy chętnie chwytali za broń. Jednak im jest straszy, tym bardziej fascynują go bohaterowie wyrzekający się przemocy. Świadomi, że zasada wet za wet jedynie rozkręca spiralę agresji.

Dlatego nakręcił „Gran Torino” — o starym rasiście, który chroniąc przyjaciół przed gangiem dokonuje szokującego aktu ofiary. Teraz, gdy kryzys radykalizuje nastroje społeczne, a politycy toczą między sobą bezpardonowe wojny w mediach, zrealizował „Invictusa” — o tym, że można łączyć a nie dzielić; po prostu wybaczyć wrogom.

To nie jest klasyczna biografia Nelsona Mandeli. Pokazuje zaledwie pierwszy rok jego prezydentury. Na tej podstawie Eastwood stworzył podnoszące na duchu kino polityczne z domieszką sportowego. Korzystał przy tym z książki Johna Carlina.

[srodtytul]Czyste rugby, brudny futbol [/srodtytul]

Kiedy na początku lat 90. Mandela opuszczał więzienie na Robben Island, kraj znajdował się na krawędzi wojny domowej. Eastwoodowi wystarczyła jedna scena, by sugestywnie odtworzyć nastrój tamtego czasu. Film otwiera ujęcie, w którym widać rugbistów trenujących na pięknie utrzymanym boisku. Sami biali. Za chwilę kamera przenosi się na drugą stronę drogi. Na gołej ziemi, wśród tumanów kurzu, czarni grają w piłkę nożną.

W czasach apartheidu rugby było sportem ekskluzywnym, zastrzeżonym dla rządzących krajem Afrykanerów. Futbol uchodził za brudną dyscyplinę, uprawianą przez czarnoskórych chuliganów. Mandela obejmując w 1994 roku prezydencki urząd musiał zmagać się nie tylko z podupadającą gospodarką i rosnącą przestępczością. Przede wszystkim starał się udowodnić, że czarni i biali mogą ze sobą żyć pokojowo.

Zaczął od własnego otoczenia. Wcześniej towarzyszyli mu czarnoskórzy ochroniarze przeświadczeni, że na każdym rogu czyha zamachowiec. Tymczasem Mandela zadbał o przyjęcie do służby także białych oficerów, którzy w okresie apartheidu pracowali w służbach specjalnych. Ich spotkanie z dotychczasową ochroną prezydenta, pełne napięcia i wzajemnej nieufności, to jedna z najlepszych scen filmu.

Jednak jego głównym atutem są aktorzy. Morgan Freeman jako Mandela i Matt Damon w roli Francoisa Pienaara, kapitana reprezentacji rugby. Obaj otrzymali nominacje do Oscara.

[srodtytul] Wizjoner i atleta [/srodtytul]

Freeman gra człowieka o niezłomnej woli, emanującego spokojem niczym Mahatma Gandhi. Długo waży każde słowo. Jego polityczne przemówienia są podniosłe, ale nie rażą patosem.

Freemanowi udało się tchnąć życie w posągową postać. Widać to zwłaszcza podczas rozmów z działaczami z komisji sportu. Właśnie podjęli jednogłośną decyzję, by zmienić logo, barwy i hymn reprezentacji rugby — symbolu afrykanerskiej dominacji nad czarną większością. Mandela tłumaczy, że nie mogą upokarzać białych, którzy jeszcze nie pogodzili się z oddaniem władzy. Freeman pokazuje prezydenta jako chłodnego pragmatyka, a zarazem wizjonera wyprzedzającego epokę.

Majstersztykiem okazał się pomysł zjednoczenia podzielonego społeczeństwa wokół rugby. Prezydent wykorzystał do tego rozgrywane w 1995 roku mistrzostwa świata. Międzynarodowa opinia publiczna z zaciekawieniem przyglądała się, jak RPA radzi sobie z dziedzictwem segregacji rasowej.

Mandela postawił na hasło „jedna drużyna, jeden naród”. Po finale, w którym Republika Południowej Afryki pokonała Nową Zelandię, w czarnym dystrykcie Soweto — po raz pierwszy w historii — słychać było wiwaty na cześć znienawidzonych wcześniej rugbistów.

Nie staliby się narodowymi idolami, gdyby nie ich kapitan Francois Pienaar, który zrozumiał, jaka odpowiedzialność spoczywa na jego drużynie. To on przekonywał kolegów, by uczyli się nowego hymnu i brali udział w akcjach społecznych promujących sport w dzielnicach biedoty.

Matt Damon, grający Pienaara, ma trudne zadanie. Pojawia się zaledwie w kilku scenach. Niewiele mówi. A mimo to wypada wiarygodnie w roli charyzmatycznego lidera. Hollywoodzki gwiazdor dokonał przede wszystkim imponującej przemiany fizycznej. Ze szczupłego faceta stał się ponad stukilowym atletą. Jakby urodził się, by biegać za jajowatą piłką. Brawa należą się charakteryzatorom i trenerom fitnessu.

[i]„Invictus — Niepokonany”, USA 2009, reż. Clint Eastwood. Dystrybucja: Galapagos [/i]

Clint Eastwood zdobył popularność grając rewolwerowców i stróżów prawa, którzy chętnie chwytali za broń. Jednak im jest straszy, tym bardziej fascynują go bohaterowie wyrzekający się przemocy. Świadomi, że zasada wet za wet jedynie rozkręca spiralę agresji.

Dlatego nakręcił „Gran Torino” — o starym rasiście, który chroniąc przyjaciół przed gangiem dokonuje szokującego aktu ofiary. Teraz, gdy kryzys radykalizuje nastroje społeczne, a politycy toczą między sobą bezpardonowe wojny w mediach, zrealizował „Invictusa” — o tym, że można łączyć a nie dzielić; po prostu wybaczyć wrogom.

Pozostało 86% artykułu
Film
Film „Gladiator II”. Wielki rozmach, świetne aktorstwo
Film
EnergaCAMERIMAGE: Światowej sławy autorzy zdjęć zjeżdżają do Torunia
Film
Niefortunna wypowiedź o kobietach. Znany reżyser odwołuje przyjazd na polski festiwal
Film
Aurum Film broni się przed zarzutami: „Ministranci” pionkiem w grze między PISF a Ministerstwem Kultury?
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Film
Powstanie nowa wersja słynnej „Muchy” Davida Cronenberga
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje