Toczy się powoli, bez efektownych zwrotów akcji. Ale początek, jeszcze przed napisami czołowymi, jest niezwykle dynamiczny.
W zasypanej śniegiem Szwecji mężczyzna (Clooney) kocha się z dziewczyną (Bjorklund). Gdy potem wychodzą na spacer, pada strzał. Zabija napastników i dziewczynę – niepotrzebnego świadka. Trudno powiedzieć, czy zabici to przypadkowi myśliwi, czy też gangsterzy wykonujący zlecenie. Wiadomo zaś, że ów mężczyzna – Jack – to zawodowy zabójca. I niczego więcej do końca filmu się o nim nie dowiemy.
Tajemniczy mocodawca (Leysen) każe Jackowi ukryć się we Włoszech, w górzystej Abruzji. Trafia do pięknego, ale klaustrofobicznego miasteczka, w którym każdy przybysz, zwłaszcza cudzoziemiec, jest natychmiast zauważony. To zwiększa poczucie bezpieczeństwa Jacka – nie będzie miał problemu z dostrzeżeniem kogoś, kto mógłby mu zagrażać.
Jack cały czas zachowuje spokój, ale z gestów czy odruchów widać, że nigdy nie czuje się bezpieczny. Nawet zasypia z otwartymi oczami i rewolwerem w zasięgu ręki. Mimo że na ekranie za wiele się nie dzieje, wykreowany przez twórców nastrój wyobcowania, zagubienia i niepewności trzyma w napięciu.
Największym zaskoczeniem jest fakt, że ten wysmakowany thriller nakręcił Holender Anton Corbijn, fotograf i uznany twórca teledysków Joy Division, U 2, Nirvany, Depeche Mode i Nicka Cave’a. Trzy lata temu zadebiutował filmem "Control” – opowieścią o przerwanej samobójczą śmiercią karierze Iana Curtisa, lidera Joy Division.