Na Bałkanach wciąż strzelają

Postjugosłowiańskie kino, przesiąknięte doświadczeniami wojny, zawsze jest jednym z najmocniejszych punktów Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego. Na film z byłej Jugosławii można iść w ciemno - zawodu nie będzie

Aktualizacja: 21.10.2008 14:54 Publikacja: 21.10.2008 11:40

Miłość i inne zbrodnie

Miłość i inne zbrodnie

Foto: Materiały Promocyjne

Z pokazywanych u nas obrazów wynika, że na Bałkanach obowiązuje przewrotna prawidłowość – im mniejsza i uboższa kinematografia, tym lepsze rodzi kino. W Bośni roczny budżet filmowy nie wystarczyłby nawet na jeden długi metraż. Brakuje wszystkiego: kamer, operatorów, montażystów.

[srodtytul] Nadzieja w Bośni [/srodtytul]

Aida Begic, pochodząca z Sarajewa reżyser mówiła, że jej „Śnieg” jest jedynym ukończonym w tym roku filmem. Choć opowiedziała w nim powojenną historię wschodniej Bośni jako kraju bez mężczyzn, bo tych zabili Serbowie - łatwiej było jej znaleźć dystrybutora w Serbii, niż w ojczyźnie. Finansową pomoc dostała w Niemczech, Francji, nawet w Iranie. I nakręciła wspaniały film.

Pokazała odciętą od świata wieś, w której zostało kilka kobiet, starzec oraz chłopiec, uratowany dzięki długim włosom – Serbowie wzięli go za dziewczynkę. To metafora życia po Srebrenicy. Rzeczywistość muzułmanek, dla których mężczyźni byli panami świata: podejmowali decyzje, rządzili. Osierocone bohaterki Begic musiały nagle dojrzeć, zacząć zarabiać i przegnać ze wsi zachodnich developerów, którym zamarzyły się kurorty na ich ziemi. Tej samej, w której leżą ojcowie, mężowie i dzieci. Reżyser uszyła film jak patchwork, z obrazów codzienności: wiązania chust, szydełkowania, parzenia kawy, modlitw, smażenia powideł. Z pięknych i – wydawałoby się - przyziemnych kadrów złożyła świat silnych przeżyć i wielkiej determinacji, by poznać prawdę. Jedna z bohaterek przez cały film tka chodnik ze skrawków podkradanych sąsiadkom. Rozwinie go później jako pomost do groty, w której kobiety odnajdą ciała pomordowanych.

Begic stać na optymizm: wierzy, że na prawdzie, nawet najstraszliwszej, można budować nowe. I jej Bośniaczki są tego bliżej, niż bohaterowie innych bałkańskich filmów.

[srodtytul] W Chorwacji - czas rozliczeń [/srodtytul]

Serbowie uchodzą za naród niechętny powojennym rozliczeniom, ale to samo dotyczy Chorwatów. Może dlatego tegorocznym kandydatem do Oscara jest „Niczyj syn” Arsena Antona Ostojnica – film nakręcony na przekór atmosferze nacjonalizmu i wojennemu etosowi wciąż żywemu w Chorwacji. Obraz kuleje w warstwie artystycznej, jest jednak ważną deklaracją polityczną. Przypomina bałkańską wersję „Urodzonego 4 lipca”. Młody chorwacki weteran wojenny, przez wojnę stracił wszystko: marzenia, żonę, obie nogi. Jedyne, co ma, to honor bohatera.

Ale i on okazuje się mirażem. Kaleka dowiaduje się, że jego ojcem nie był Chorwat (skądinąd milicyjny „szczur”, który swoimi donosami wysyłał kolegów do więzienia), ale Serb, który zawiadywał lokalnym posterunkiem i owego Chorwata zwerbował. Wszyscy są umoczeni w odrażającą przeszłość, wszyscy maskują stare zbrodnie kłamstwami, a nowe kłamstwa – kolejnymi zabójstwami. Gdy się patrzy na film Ostojnica, do głowy przychodzi jedna myśl: wojna się nie skończyła. Tli się w wulgarnym języku, agresji bohaterów, bezustannym strachu, pistoletach, które wciąż noszą za paskiem.

[srodtytul] Zapatrzeni w przeszłość [/srodtytul]

Z czasu przeszłego nie mogą też wyzwolić się mieszkańcy belgradzkiego blokowiska, sportretowani przez młodego serbskiego filmowca Stefana Arsenijevića w „Miłości i innych zbrodniach”. Na szarym osiedlu króluje bieda i mentalne gangsterstwo – między blokami przebiega linia wyznaczająca strefy kontrolowane przez lokalnych mafiosów. Trudno mówić o przestępczości zorganizowanej: półświatkiem, ograniczającym się do jednej restauracji, kilku straganów i wypożyczalni filmów porno, rządzi podstarzały bandzior, wspomagany przez kilku nastolatków. Zbrodnie i zyski są śmieszne, ale stare stosunki będą obowiązywać, dopóki żyją ci, którzy je stworzyli – mówi reżyser.

Zresztą nikt nie gwarantuje, że kapitalizm polepszy sprawy: wraz z centrami handlowymi pojawia się poważna mafia, a młode zbiry już nie straszą pięściami – mają pistolety i robią z nich użytek. W końcowej scenie ginie młody Serb. To symboliczny syn dawnej Jugosławii, wychowywany w nostalgii za tym, co minione. Jego matką jest śpiewaczka, niegdyś wielka gwiazda socjalistycznej estrady, dziś prezentująca w kółko tę samą piosenkę w zapadłej knajpie. Tę niemal autobiograficzną rolę gra Milena Dravić, kiedyś diwa jugosłowiańskiego kina. W filmie, jako zapomniana pieśniarka, śpiewa dla wszystkich, którzy tkwią w tęsknocie za przeszłością.

A nie jest ławo się od niej uwolnić. Fantastycznie pokazuje to bośniacki film Srdjana Vuletića „Trudno jest być miłym”. Szczególnie trudno w powojennym Sarajewie, gdzie byli watażkowie są dziś królami szarej strefy. Mundury pozamieniali na ortalionowe dresy, gotówkę chowają w zamrażalniku, a spluwy w szufladzie. Stosunki społeczne wciąż opierają się na handlu i cwaniackiej zasadzie: ty pomożesz mnie, ja pomogę tobie. Nie ma nic bardziej niedorzecznego niż marzenie głównego bohatera, który chce być uczciwy. Jego prawdomówność zagraża staremu porządkowi i wymaga, paradoksalnie, agresji. Nawrócony bohater uwolni się dopiero, gdy da w pysk szantażującemu go gangsterowi. Bośniak Vuletić, tak jak autorka „Śniegu”, upierają się przy tym samym: prawda i uczciwość są możliwe. I tylko ich filmy kończą się szczęśliwie.

Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007
Film
Mają być dwie nowe „Lalki”. Netflix miał pomysł przed TVP