Scenariuszem i reżyserią filmu zajmie się David Mamet, nagrodzony Oscarem i Pulitzerem scenarzysta „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy” i „Nietykalnych”. Producentem będzie Barry Levinson, twórca „Rain Mana”. Historia, którą opowiedzą, jest prawdziwa.
Szalona noc w Los Angeles w 2003 r. zakończyła się tragicznie. Muzyczny potentat Phil Spector lubił mocną zabawę. Zmieniał lokale, prywatny kierowca woził go limuzyną pod kolejne ekskluzywne adresy. Spector dużo pił. W jednym z klubów aktorka Lana Clarkson, dorabiająca jako kelnerka, odmówiła mu wstępu do sali dla VIP-ów. Wybuchła awantura, właściciele doradzili, by traktowała Spectora „jak złoto”. Wychodząc z klubu producent zaproponował jej dalszą zabawę w jego pałacu na wzgórzu. Zgodziła się.
Kierowca czekał w samochodzie przed rezydencją. Usłyszał strzał, chwilę potem Spector wyszedł i powiedział: „Chyba kogoś zabiłem”. W korytarzu leżało ciało aktorki oraz rewolwer.
Kolejne sześć lat, to długie śledztwo, proces pełen skandali i pokrętnych zeznań, wreszcie decyzja: jeden z najsłynniejszych amerykańskich producentów muzycznych otrzymał karę dożywotniego więzienia. Sąd wyższej instancji zmienił wyrok - 70-letni Spector spędzi za kratami 19 lat.
Al Pacino dostrzegł w Spectorze intrygującą postać. Rola muzycznego awanturnika będzie odmianą po dominujących w jego karierze mafiosach i policjantach. Spector na sali sądowej pojawiał się w perukach, szpilkach i drogich szlafrokach. Wydał na obronę miliony, zatrudniał sześciu prawników na raz, a dziennikarzom opowiadał, że Clarckson popełniła „przypadkowe samobójstwo” lub „pocałowała rewolwer”. Pacino i Spector są w tym samym wieku, łączy ich fizyczne podobieństwo i przeszywające spojrzenie.