[b]Czy po kilkunastu latach spędzonych u boku W.J. Hasa wie pani, „Jak być kochaną”?[/b]
[b]Jadwiga Has:[/b] Nie do końca. Wiem, co ja czułam. To był najważniejszy mężczyzna w moim dorosłym życiu. Jak napisałam w książce („Życie w drugim planie”, wyd. Skorpion – przyp. red.), to ja odeszłam, więc nie były to łatwe lata, ale niezwykle dla mnie cenne.
[b]Dla widzów był mistrzem, wybitnym artystą, wizjonerem. Czy bardzo się zmieniał, gdy dzieliło się z nim „Wspólny pokój”? [/b]
Był człowiekiem z krwi i kości, a dla mnie mężczyzną, którego kochałam. Trudno było odnieść do życia prywatnego odbywający się w nim nieustannie proces twórczy. Oczywiście były dni, kiedy musiałam siedzieć cicho jak trusia. Były inne, gdy dyktował mi scenopis. Niezwykle precyzyjny. Pisałam go ręcznie.
[b]Mąż dzielił się z panią pasją?[/b]