Mroczne wizje Davida Lyncha

Rozmowa | Wiesław Kot, krytyk filmowy

Aktualizacja: 19.01.2016 18:57 Publikacja: 19.01.2016 18:50

Mroczne wizje Davida Lyncha

Foto: materiały prasowe

Rz: David Lynch obchodzi w środę 70. urodziny. Jego twórczość filmowa przez wielu uznawana jest za fenomen. Jakby go pan wyjaśnił?

Wiesław Kot: Lynch mówi: „Świat jest dla mnie jak cyngiel w pistolecie". W jego głowie wizja uruchamia się tak łatwo, jak naciska się spust broni. Z tym że on sam często traci nad swoją wizją kontrolę. Nigdy nie wie, co zobaczy i dokąd go to zaprowadzi.

Przyzwyczaił nas do obrazów z pogranicza jawy i snu, ale często ten sen to koszmar...

Od jego debiutu, czyli „Głowy do wycierania", jego filmy to wizje często mgliste i niejasne, obrazy, które powstają w mrocznych snach i majakach. Raz Lynch daje się temu ponieść, innym razem próbuje je korygować i przycinać do fabuły filmu, który może obejrzeć przeciętny widz. Rezultaty są jednak bardzo różne.

To znaczy jakie?

W filmie „Blue Velvet" opowiedział dosyć prostą historię kryminalną, w której pewna pani została porwana i szantażowana. Bohaterkę grała Isabella Rossellini. Lynch specjalnie wyostrzył sytuację: akcja toczy się na słodkiej do mdłości amerykańskiej prowincji, gdzie domki są białe, a trawniki idealnie przystrzyżone. Ale tuż za tym obrazkiem czai się zło, które jest niewyobrażalnie podstępne, mściwe i psychopatyczne.

Ukryte zło było podobnie przedstawione w serialu „Miasteczko Twin Peaks"?

Tam też wszystko było złagodzone. Na pierwszy rzut oka miejsce akcji to idylliczne amerykańskie miasteczko. Ale zło się czai, bliżej nieokreślone, koszmarne. Lynch niczego w serialu nie tłumaczy. Mówił, że nie pokazuje i nie analizuje amerykańskiego społeczeństwa, jedynie otwiera pewne wrota.

Jakie?

Tego właśnie nikt nie wie. Widz, który decyduje się na oglądanie filmów Lyncha, godzi się na to, że nie wie, co się stanie dalej. Tak też było z filmem „Zagubiona autostrada", który coś miał pokazać, tylko nie do końca wiadomo właściwie co.

Jego filmy dla wielu są niezrozumiałe, dla innych genialne. Z czego wynika ten rozdźwięk?

W filmie „Dzikość serca" pokazane są proste sytuacje popkulturowe. To film drogi, w którym młoda para ucieka przed mściwą matką dziewczyny i tropiącym ich detektywem. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie to, że każda z postaci jest skrajnie nienormalna, tamten świat rozpada się na kawałki. Film został nagrodzony Złotą Palmą w Cannes, ale publiczność go odrzuciła. Twierdzono, że reżyser powinien uporządkować swoje wizje, bo inaczej pokazuje obrazki, które ku niczemu nie prowadzą. Film powstał na początku lat 90., kiedy w kinie rozwijał się już postmodernizm polegający na łączeniu rozmaitych wątków i nurtów kultury, głównie kultury popularnej. To, co zapoczątkował Lynch w „Dzikości serca", potem wielu przejęło.

W jaki sposób?

Lynch otworzył kino lat 90. na luźne skojarzenia, na drżenie duszy, na podświadomość. I wielu reżyserów z tego skorzystało, np. Quentin Tarantino czy bracia Coen.

Zobacz także:

Tarantino powraca z westernem

Film
Czy Oscary trafią do sztucznej inteligencji?
Film
Gwiazda o polskich korzeniach na wyspie Bergmana i program Anji Rubik
Film
Arkadiusz Jakubik: Zagram Jacka Kuronia. To będzie opowieść o wielkiej miłości
Film
Leszek Kopeć nie żyje. Dyrektor Gdyńskiej Szkoły Filmowej miał 73 lata
Film
Powstaje nowy Bond. Znamy aktorów typowanych na agenta 007