To ja jestem rewolucją seksualną i nadchodzę – kusi z billboardów młoda kobieta w chustce na głowie. Dość zwyczajna, tyle że w oczach ma chochliki...
Plakat filmu Marii Sadowskiej jest trafiony. Michalina Wisłocka w 1976 roku wydała książkę „Sztuka kochania". Ginekolog, seksuolożka, naukowiec sama nazwała ją „instrukcją obsługi" skierowaną nie tylko do kobiet, ale i do mężczyzn.
Poradnik dla milionów
Wbrew tej oschłej rekomendacji była to książka nie tylko o seksie. Także, a może przede wszystkim, o miłości. O czerpaniu z niej radości. O wyzbyciu się pruderii. Polacy w siermiężnym socjalizmie pokochali ten poradnik. Rozszedł się w nakładzie wyższym niż Biblia i „Pan Tadeusz".
Scenarzysta Krzysztof Rak i reżyserka Maria Sadowska akcję filmu osadzili w latach 70., gdy pięćdziesięciokilkuletnia Wisłocka, razem z redaktorką z wydawnictwa Iskry, walczy o publikację swojej książki.
Ma przeciw sobie Komitet Centralny partii, Kościół, cenzurę i ginekologów, bo zawód ten był wówczas zdominowany przez mężczyzn. Za sobą natomiast – dziesiątki pacjentek, którym pomogła w życiu, uratowała małżeństwa, umożliwiła spełnienie marzenia o macierzyństwie.