Polacy rozsmakowali się w żywności z upraw ekologicznych i wydają coraz więcej na produkty bio.
Z danych Nielsena wynika, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy, od lipca 2019 do czerwca 2020 r., Polacy wydali na produkty bio 709 mln zł. Najchętniej kupujemy jedzenie dla dzieci, jogurty oraz mleka roślinne. Wraz ze sprzedażą rośnie także liczba ekologicznych producentów. – Ich liczba w ostatnich latach zwiększyła się kilkukrotnie, przekraczając 20 tys., a wielkość areału wzrosła do ponad pół miliona hektarów, co stanowi niecałe 4 proc. areału użytkowego. Wśród państw Unii Europejskiej nasz kraj zajmuje miejsce poniżej średniej, która wynosi 7,5 proc. areału – mówi dr hab. Paweł Glibowski, Katedra Biotechnologii, Mikrobiologii i Żywienia Człowieka, Wydział Nauk o Żywności i Biotechnologii, Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie.
Produkcja i przetwórstwo żywności ekologicznej w UE, a więc i w Polsce, są ściśle obwarowane szeregiem aktów prawnych. Zdaniem dr. Pawła Glibowskiego przetwórstwo żywności ekologicznej nie różni się znacząco od przetwórstwa żywności nieekologicznej.
– Podstawowa różnica dotyczy surowców, ograniczona jest liczba dodatków do żywności, ale nie wszystkie są wykluczone. Z założenia surowce ekologiczne pochodzenia roślinnego powinny być wolne od środków ochrony roślin. Niestety, nie wszyscy producenci są uczciwi. Kontrola, której dokonano w Unii Europejskiej w latach 2013–2015 pokazała, że 6,5 proc. próbek surowców ekologicznych pochodzenia roślinnego zawierała pozostałości pestycydów przy 44 proc. w przypadku konwencjonalnych produktów, zaś przekroczony poziom mogący już mieć negatywny wpływ na zdrowie dotyczył 0,2 proc. badanych próbek na tle 1,2 proc. w przypadku żywności konwencjonalnej – mówi dr hab. Paweł Glibowski.
Zdaniem eksperta różnice w składzie dotyczące żywności ekologicznej w stosunku do konwencjonalnej nie są znaczne.