Spieszmy się kochać krajobrazy

- Jeśli chodzi o ochronę krajobrazu, jesteśmy na etapie białych skarpetek do garnituru - mówią autorzy książki "Polska - ginące krajobrazy"

Aktualizacja: 17.04.2009 06:59 Publikacja: 17.04.2009 05:59

Mazowieckie wierzby rosochate

Mazowieckie wierzby rosochate

Foto: Rzeczpospolita

[b]Rz: W wydanej niedawno książce „Polska – ginące krajobrazy” piszecie, panowie, że powstaje czerwona księga ginących krajobrazów. Jakie to są krajobrazy, które warto chronić?[/b]

[b]Wojciech Lewandowski:[/b] Jest ich wiele. Na pierwszym miejscu postawiłbym pasiasty krajobraz Wyżyny Sandomierskiej – mozaika małych, różnokolorowych pól, podzielonych wysokimi, od wiekowego orania, miedzami. Z polnymi drogami, przy których stoją kapliczki, i kępami drzew z gniazdami ptaków w koronach. Ten krajobraz nazwałbym arcypolskim, swojskim. Takim, który instynktownie przywołujemy, gdy myślimy: „Polska”, „ojczyzna”.

[b]Robert Szewczyk:[/b] Ale krajobrazów, które trzeba chronić, jest więcej. Pasterski – z halami w górach, na których górale wypasają owce i budują szałasy. Nadmorski – z kutrami na brzegu, suszącymi się sieciami, bojami, skrzynkami na ryby i rybackimi wioskami zabudowanymi niskimi domami. Olenderski – z domami ryglowymi, kanałami, śluzami, nasadzonymi wierzbami. To tylko kilka przykładów.

[b]Te krajobrazy giną? Co im grozi?[/b]

[b]R.S.:[/b] Giną. Z kilku powodów. Zmienia się styl życia. Rybakom nie opłaca się łowić ryb, wypływają coraz rzadziej, zamieniają swoje kutry w pstrokate łodzie dla turystów, wioski rybackie zostają zabudowane brzydkimi pensjonatami. Z Żuław zniknęły wiatraki. Górale rezygnują z wypasania owiec, ginie zawód baca.

Do tego słupy wysokiego napięcia stawia się, gdzie komu wygodnie, lokalni włodarze wycinają szpalery drzew rosnących wzdłuż dróg i wiekowe drzewa na miejskich rynkach, jednocześnie zgadzają się na stawianie wielkich reklam.

[b]W.L.:[/b] Wszędzie wdziera się chaos. W ostatni weekend byłem na Podlasiu, a tam nad Bugiem facet buduje zamek. Wielki, z wieżami. Gdzie indziej stoi chałupa góralska. Piękna. Tylko że pasująca do tego miejsca jak pięść do nosa.

[b]R.S.:[/b] Pojechałem sfotografować na Podlasiu wioskę, którą odwiedziłem kilka lat wcześniej. Wszystko było jak dawniej: brukowana kocimi łbami ulica, piękne drewniane chałupy z ozdobną snycerką. Ale przy ulicy postawiono betonowe słupy z kablami telefonicznymi, a okna domów uszczelniono ohydną pianką poliuretanową. I cała magia miejsca się ulotniła.

Jeśli chodzi o ochronę krajobrazu, jesteśmy ciągle na etapie białych skarpetek do garnituru. Zachłysnęliśmy się tanią nowoczesnością. W imię tej nowoczesności tracimy to, co mogłoby być naszym atutem – naturalność przyrody, autentyczność zabytków. Wszystko się unifikuje – hotele z basenami na całym świecie są takie same. Tymczasem turyści coraz częściej szukają czegoś odmiennego, pragną naturalności i prostoty. Mogliby przyjeżdżać na Podlasie, ale musimy zachować tam nie jedną starą chałupę, lecz całe otoczenie, bo razem stanowią wartość.

[b]Nie wystarczy ochrona zabytków i ochrona parków narodowych?[/b]

[b]R.S.:[/b] Nie, jeśli pojedyncze zabytki będą stały w otoczeniu przypominającym śmietnik, a tereny zielone będą okrojone i szczelnie zabudowane dookoła, jak wyspy. W Puszczy Kampinoskiej trudno już spacerować, by nie mieć w zasięgu wzroku jakiejś budowli.

[b]Trudno też zamrozić wszystko i żyć jak w skansenie.[/b]

[b]W.L.:[/b] Nam nie chodzi o stworzenie muzeum widoków. Chodzi o zachowanie tkanki pomiędzy szczególnie cennymi – z jakiegoś względu – obszarami. Secesyjna kamienica może stać obok bezstylowego klocka, ale może też stać obok współczesnego domu nawiązującego do niej stylem, charakterem.

Można wszystko unowocześniać, ale z głową, z kulturą. Nie brukować rynków małych miasteczek kostką bauma, tylko poprawić tam stary bruk. Nie stawiać na środku nowobogackiej fontanny, lecz zostawić rosnące stare drzewa. Francuzi czy Szwajcarzy żyją nowocześnie, zarazem nie niszcząc zabytków i przyrody.

Potrzebujemy edukowania ludzi, mądrego wydawania pieniędzy z Unii Europejskiej i przepisów chroniących krajobrazy.

[b]Pewnie słyszycie często, że na ochronę czegokolwiek potrzeba pieniędzy. [/b]

[b]R.S.:[/b] Raczej trzeba zacząć od zmiany mentalności ludzi. Ciąży na nas 50 lat komunizmu. Wielu uważa, że to, co poza jego zagrodą, jest niczyje. Można to więc zaśmiecić, zniszczyć.

[b]Zapytam przewrotnie: po co nam te ginące krajobrazy?[/b]

[b]W.L.:[/b] Pokaż mi krajobraz, w którym żyjesz, a powiem ci, kim jesteś – napisał Ortega y Gasset. Badania pokazują, że ładne, uporządkowane, harmonijne otoczenie dobrze wpływa na ludzi, na ich zachowanie. To jest jak w mieście – są tam dobre dzielnice, w których chce się mieszkać, i gorsze, z których ludzie uciekają. Ludzie coraz częściej potrzebują „być”, nie tylko „mieć”. Budują domy za miastem, w krajobrazie, w którym odpoczywają.

Jest też aspekt ekonomiczny – czystość i naturalność się opłacają, bo przyciągają turystów.

[b]R.S.:[/b] Ważnym argumentem jest również obowiązek zachowania czegoś dla przyszłych pokoleń, bo krajobraz to część tradycji narodowej. Dawne widoki przeniknęły do literatury narodowej, do poezji. Mamy znać je li tylko z opisów i rycin, skoro ciągle istnieją i można je jeszcze zatrzymać? Jest też coś takiego jak „krajobraz dzieciństwa”, ważny dla naszej tożsamości.

[b]Krajobrazem dzieciństwa to akurat dla wielu Polaków będzie krajobraz blokowisk z wielkiej płyty.[/b]

[b]W.L.:[/b] Ale oni nie wybrali sobie tego krajobrazu. Warunki zmusiły ich do zamieszkania w tych osiedlach, bo to były jedyne dostępne mieszkania. Teraz każdy, kogo na to stać, ucieka z miasta, bo poza miastem jest krajobraz, w którym odpoczywamy. Mamy to w genach zakodowane – lepiej psychicznie się czujemy nad Narwią, Bugiem czy w Beskidach niż na trawniku między blokami.

[b]W albumie osobny rozdział poświęcają panowie „percepcji multisensorycznej” krajobrazu. O co chodzi?[/b]

[b]W.L.:[/b] Krajobraz to nie tylko to, co widzimy. Zwykle składają się nań wrażenia odbierane przez inne niż wzrok zmysły – słuch, powonienie, dotyk. Szum sosen, kumkanie żab, plusk fal, klekot bocianów. Zapach skoszonej trawy, mokrej ściółki w lesie, nagrzanej kory. Kształt polnego kamienia, przesypujący się przez palce piasek na plaży.

Niektóre z tych elementów giną jeszcze szybciej niż same krajobrazy. Z łąk znikają ptaki śpiewające, z jezior żaby, na polnym trakcie nie usłyszymy już kopyt konia ciągnącego wóz. W zamian w krajobraz wdziera się hałas.

[b]No właśnie, gdzie jeszcze można znaleźć czysty krajobraz, taki, który był zupełnie oczywisty dla naszych dziadków?[/b]

[b]R.S.:[/b] Na Podlasiu, Podkarpaciu, Polesiu, Ponidziu, na Mazurach, Żuławach Wiślanych. Chociaż i tam musimy poszukać miejsc, w których można by zapomnieć o natarczywej współczesności.

[b]W.L.:[/b] I zostać sam na sam z własnymi myślami.

[i]Wojciech Lewandowski – doktor geografii, wykładowca na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego, geograf krajobrazu (geoekolog). Autor książek i artykułów z zakresu geoekologii, ochrony przyrody.

Robert Szewczyk – geograf, krajoznawca, autor wielu przewodników turystycznych. Prowadzi warsztaty przyrodnicze dla młodzieży.

Obaj są autorami wydanego niedawno albumu „Polska – ginące krajobrazy” (Muza, Warszawa 2008) - trochę przewodnika po krajobrazach, a trochę ostrzeżenia, że coś, co dzisiaj jest jeszcze powszechne i przez to nie zwracamy na to uwagi, znika bezpowrotnie. Bo, jak piszą, „zeszpecić krajobraz (...) jest bardzo łatwo. Znacznie trudniej lub wręcz niewykonalne jest przywrócenie właściwego stanu rzeczy”.[/i]

[b]Rz: W wydanej niedawno książce „Polska – ginące krajobrazy” piszecie, panowie, że powstaje czerwona księga ginących krajobrazów. Jakie to są krajobrazy, które warto chronić?[/b]

[b]Wojciech Lewandowski:[/b] Jest ich wiele. Na pierwszym miejscu postawiłbym pasiasty krajobraz Wyżyny Sandomierskiej – mozaika małych, różnokolorowych pól, podzielonych wysokimi, od wiekowego orania, miedzami. Z polnymi drogami, przy których stoją kapliczki, i kępami drzew z gniazdami ptaków w koronach. Ten krajobraz nazwałbym arcypolskim, swojskim. Takim, który instynktownie przywołujemy, gdy myślimy: „Polska”, „ojczyzna”.

Pozostało 92% artykułu
Ekonomia
Stanisław Stasiura: Harris kontra Trump – pojedynek na protekcjonizm i deficyt budżetowy
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Ekonomia
Rynek kryptowalut ożywił się przed wyborami w Stanach Zjednoczonych
Ekonomia
Technologie napędzają firmy
Ekonomia
Od biznesu wymaga się odpowiedzialności
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Ekonomia
Polska prezydencja to szansa, by zostać usłyszanym
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni