Barszczyk (beet soup) lub pierogi (dumplings) na przystawkę, bigosik (sauerkraut-and-meat stew) lub gołąbki (cabbage rolls) na główne, a na deser pączki (doughnuts) lub drożdżówki (yeast-cakes) – oto w czym ostatnio gustują Brytyjczycy w Londynie. Nie zapominają także o polskiej wódeczce (vodka) i piwie (beer) zagryzanych naszą rodzimą szyneczką (ham) lub kiełbasą (sausage).
Razem z falą polskiej emigracji wpłynęły na brytyjskie stoły polskie produkty. W niektórych supermarketach wydzielono nawet osobne półki, na których królują sprowadzane z naszego kraju soki owocowe, kiszone ogórki, przetwory warzywne, czekolady i słodycze, wędliny i oczywiście napoje wyskokowe. Kupują je nie tylko rodacy i nie tylko dlatego, że są tańsze.
– Polskiej suchej kiełbasy spróbowałem u znajomych Polaków. Robiliśmy międzynarodową imprezę i każdy miał przynieść specjał narodowy. Polską wódkę już znałem wcześniej, bo to wasz najlepszy towar eksportowy. Wędlinami się zachwyciłem! – opowiada „Rz” Mike spotkany przed sklepem Polanka, gdzie mieści się także maleńka restauracja (www.polanka-rest.com), na londyńskim Hammersmith.
Sprzedawczyni, pani Ania, twierdzi, że nasi rodacy stanowią 50 proc. klientów, reszta to Anglicy, Litwini, Ukraińcy i inni emigranci. Hindusi z okolicy przychodzą po polski chleb, który im smakuje bardziej od angielskiego. Osoby robiące tu zakupy znają polskie smaki np. z wycieczki do Krakowa (najczęściej). Coś im tam zasmakowało i teraz szukają tego samego u siebie, by poczęstować przyjaciół.
W Wielkiej Brytanii, imperium postkolonialnym, można znaleźć wszelkie smakołyki świata. Sklepy z egzotycznymi produktami są w każdym brytyjskim mieście. Sklepy polskie powstały nie tylko w Anglii, ale także Irlandii i Szkocji, wszędzie tam, gdzie dotarła polska emigracja po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i otwarciu rynku pracy. Za chlebem.