Najpierw pojawia się pomysł: kupię mieszkanie, samochód, wyjadę na kurs angielskiego za granicę, wymienię sprzęt w kuchni. Potem zastanawiamy się, skąd wziąć na to pieniądze. Może pożyczyć w banku? Zaczynamy więc przeglądać oferty różnych instytucji finansowych.
Odwrotna sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Bo któż w pierwszej kolejności sprawdza swoją zdolność kredytową, a dopiero potem – na podstawie tych informacji – podejmuje decyzję, co i za ile kupi? Klienci proszą w bankach o wyliczenie maksymalnej zdolności kredytowej, chcą pożyczyć jak najwięcej, po cichu licząc, że wystarczy na zakup upragnionego dobra.
Jak banki ustalają naszą zdolność kredytową? Posługują się w tym celu tzw. scoringiem, czyli metodą punktową. Na podstawie wielu informacji na temat klienta, głównie finansowych, przyznawane są punkty. Ich suma pozwala określić, jak duże ryzyko wiąże się z udzieleniem kredytu danej osobie.
W analizie scoringowej banki biorą pod uwagę różnorodne kryteria, np. zawód, wykształcenie, wiek i stan cywilny, wysokość miesięcznych dochodów, okres zatrudnienia w tym samym przedsiębiorstwie czy nawet posiadanie telefonu, samochodu, ubezpieczenia na życie.
Po przeanalizowaniu wszystkich tych informacji bank sprawdza, czy suma punktów zdobytych przez klienta mieści się poniżej tzw. dolnego progu przyznania kredytu – wtedy klient dostanie odpowiedź odmowną, czy też powyżej. Jeżeli ocena jest tylko trochę powyżej tego progu, można się spodziewać, że bank przyzna kredyt, ale będzie się domagał dodatkowego zabezpieczenia, np. w postaci polisy na życie.