Ambasador USA Mark Brzezinski: Kaczyński nie był zadowolony

Stany Zjednoczone odegrały kluczową rolę w obronie demokracji, rządów prawa oraz praw człowieka w Polsce w ostatnich latach – uważa Mark Brzezinski, ambasador USA w Warszawie.

Publikacja: 16.12.2024 04:30

Mark Brzezinski, ambasador USA w Polsce

Mark Brzezinski, ambasador USA w Polsce

Foto: PAP/Rafał Guz

Przejmując po Donaldzie Trumpie władzę w styczniu 2021 roku, Joe Biden zapowiedział, że ochrona wolności tak w Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie, będzie jego najważniejszym zadaniem. Miał wtedy na myśli także Polskę?

W kwietniu 2021 roku byłem w ogródku mojego domu w Alexandrii w Virginii, kiedy na telefon komórkowy zadzwonił prezydent Biden. Powiedział: „Mark, chcę, abyś został moim przedstawicielem w Polsce! Wybrałem właśnie ciebie, bo napisałeś książkę o czymś, co szczególnie leży mi na sercu: walce o utrzymanie państwa prawa, respektowaniu konstytucji w Polsce". Cel mojej misji był więc od początku bardzo jasny. Zaraz po zaprzysiężeniu spotkałem się z ówczesnym ambasadorem RP w Waszyngtonie Markiem Magierowskim, aby podjąć kwestię utrzymania koncesji na nadawanie przez TVN. Mówiłem, że wolność mediów stanowi fundament demokracji. To wartość, która nas łączy z polskim narodem.

Co Ameryka była gotowa zrobić, gdyby TVN zniknęło z nadajników?

Prosiłem ambasadora Magierowskiego, aby przekazał Andrzejowi Dudzie, że otwiera się możliwość intensyfikacji relacji między Stanami Zjednoczonymi i Polską, organizacji spotkań na najwyższym szczeblu. Ale to nie będzie możliwe, jeśli ustawa pozbawiająca TVN koncesji wejdzie w życie. Jestem więc szczególnie wdzięczny Andrzejowi Dudzie, że zawetował tą ustawę. W ten sposób na sześć tygodni przed rosyjską inwazją na Ukrainę otworzyły się bezpośrednie kanały komunikacji między prezydentami USA i Polski, a także między sekretarzem stanu Antonym Blinkenem a ówczesnym szefem MSZ Zbigniewem Rauem. Zaraz po zawetowaniu ustawy do Polski przyjechał sekretarz obrony Lloyd Austin. To było bardzo ważne, bo jego rozmowy z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem stały się wstępem do pojawienia się w Rzeszowie żołnierzy 82. Dywizji Powietrznodesantowej, rozwinięcia naszej obecności w bazie w Powidzu czy budowy wysuniętego dowództwa Piątego Korpusu armii USA w Poznaniu. 

Czytaj więcej

"Lex TVN": Prezydent Andrzej Duda zawetował nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji

Do tego wszystkiego by nie doszło, gdyby tzw. lex TVN weszła w życie?

Trudno mi sobie wyobrazić, abym mógł w takim przypadku zalecać prezydentowi USA, jego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, podniesienie na wyższy poziom relacji polsko-amerykańskich.

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę Polska nabrała jednak jeszcze większego, strategicznego znaczenia dla Ameryki. Choćby z uwagi na położenie naszego kraju trudno sobie wyobrazić, jak Stany miałaby wspierać Ukrainę bez bliskiej współpracy z polskimi władzami.

Z pewnością pewna skala naszego zaangażowania wojskowego w Polsce po rosyjskim ataku na Ukrainę byłaby realizowana w każdym przypadku. Na szczęście nie była to jednak tylko część, ale bardzo szeroki wachlarz działań. Mówimy o 19 miejscach, w których zaangażowały się nasze siły zbrojne.

Ma pan wrażenie, że w trakcie rządów PiS demokracja w Polsce była zagrożona?

Powiem tak: rząd Stanów Zjednoczonych odegrał absolutnie kluczową rolę dla obrony demokracji, rządów prawa oraz praw człowieka w Polsce w ostatnich latach.

Sprawa tzw. lex TVN to był początek pana zaangażowania w polskie sprawy…

Chciałem przede wszystkim wprowadzić w życie trzy słowa, które wypowiedziałem w Senacie w trakcie mojego przesłuchania jako kandydata na ambasadora w Polsce: Ameryka wspiera równość. Moja rezydencja w Warszawie stała się miejscem spotkań bardzo różnych ludzi, i tych związanych z władzami, i z opozycją. Zdjęcia z obchodów 4 lipca pokazują całe spektrum polskiego społeczeństwa. Jestem z tego dumny. Jednak w trakcie pełnienia przeze mnie funkcji ambasadora z obu stron starano się wywrzeć na mnie presję, z kim powinienem się spotykać, a z kim nie. Słyszałem więc, że nie powinienem przyjmować prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Albo nawiązywać kontakt z Jarosławem Kaczyńskim. I jedne, i drugie zarzuty uważałem za śmieszne.

Moja rezydencja w Warszawie stała się miejscem spotkań bardzo różnych ludzi, i tych związanych z władzami, i z opozycją

Mark Brzezinski, ambasador USA w Warszawie

Jaka była pana relacja z Jarosławem Kaczyńskim? Miał pan poczucie, że przywiązuje duże znaczenie do pańskich ocen, zmienia pod ich wpływem swoje stanowisko?

To ciekawa kwestia. Zaraz po tym, jak rozpocząłem misję ambasadora, poprosiłem o spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim. Kilkakrotnie dzwoniłem. I otrzymałem bardzo uprzejme zaproszenie na kawę, do willi rządowej przy ulicy Parkowej. Byliśmy tylko we dwóch plus tłumacz. Chciałem zbudować z nim głębszą relację, możliwość kontaktowania się z nim w przyszłości. Dlatego naprawdę mocno się w to spotkanie zaangażowałem. To była przecież osoba przesądzającą o działaniach Prawa i Sprawiedliwości. I ku mojego miłemu zaskoczeniu ta kawa przekształciła się w późną kolację. Trwała niemal do godziny 23, a ja zwykłem kłaść się o 21. Byłem naprawdę zmęczony.

Co panów tak bardzo zajęło?

Mówiliśmy o moim zmarłym ojcu, o relacjach polsko-amerykańskich, o Janie Nowaku-Jeziorańskim, który był takim moim przybranym ojcem z Annadale w Virginii. Rozmawialiśmy o umowach bezpieczeństwa wiążących Stany Zjednoczone z Polską, o globalnym minimalnym opodatkowaniu przedsiębiorstw: to był wtedy gorący temat. Później bywałem w biurze (Jarosława Kaczyńskiego – red.) na Nowogrodzkiej. Zajmowaliśmy się budową elektrowni jądrowej przez Westinghouse i Bechtel. Ale także relacjami między Polską i Izraelem. Przekonywałem, że Polska powinna mieć w Izraelu akredytowanego ambasadora, a Izrael w Polsce. I muszę przyznać, że prezes Kaczyński dotrzymywał słowa. Byłem mu za to wdzięczny. Wymieniliśmy się prywatnymi telefonami.

Czytaj więcej

Ambasador USA w Polsce rezygnuje. Mark Brzezinski podał datę

Jarosław Kaczyński ma telefon komórkowy?

Jego asystent ma. W ten sposób mogłem się z nim bezpośrednio komunikować. Jestem ambasadorem Stanów Zjednoczonych i muszę mieć dostęp do ludzi, którzy podejmują decyzje.

Skorzystał pan z tej możliwości w jakimś trudnym momencie?

Tak. Zaraz po tym, jak w maju 2023 roku prezydent Andrzej Duda ogłosił, że podpisuje tzw. lex Tusk (ustawę o wpływach rosyjskich, która mogła wykluczyć z życia publicznego lidera opozycji – red.), zadzwoniłem do Kaczyńskiego, aby go ostrzec, że za chwilę wystąpię w telewizji i bardzo ostro to skrytykuję. Podkreśliłem, że amerykańskie wojska stacjonują w Polsce nie z uwagi na jakiegoś pojedynczego polityka czy partię. Są tu, aby ochronić takie wartości, jak wolne i równe wybory, prawo do głosowania, wolność wypowiedzi. 

Jak na to Kaczyński zareagował?

Nie będę zdawał relacji z prywatnej rozmowy. Ale było jasne, że nie był zadowolony. Była to więc bardzo krótka rozmowa.

Pożegnał się?

Nie pamiętam, aby się pożegnał. Ale wie pan, co? Ludzie, którymi kierują zasady, mogą się ze sobą nie zgadzać. Ja miałem swój punkt widzenia, on miał swój i każdy z nas przedstawił go drugiemu.

Amerykańskie wojska stacjonują w Polsce nie z uwagi na jakiegoś pojedynczego polityka czy partię

Mark Brzeziński

Wydaje się, że ta interwencja była skuteczna: ustawa została znowelizowana, lider opozycji pozostał w grze.

Tak. Nie wiem, jaka była w tym rola Kaczyńskiego. Ale to, czego się nauczyłem w życiu, także od mojego nieżyjącego ojca, to że trzeba mówić prawdę. Nawet wtedy, gdy nie jest to łatwe. A ja byłem głęboko przekonany, że tzw. lex Tusk jest złą ustawą.

Nie brakuje osób, które są przekonane, że gdyby w ostatnich latach w Białym Domu pozostał Donald Trump, nie interweniowałby w podobnej sytuacji w Polsce…

Nie chcę spekulować o tym, co by zrobiła administracja Trumpa. Mogę natomiast opowiedzieć, jak w październiku uczestniczyłem w Chicago w spotkaniu z Amerykanami polskiego pochodzenia. Była tam też przedstawicielka sztabu wyborczego Trumpa, dawna korespondentka Fox News Monica Crowley. Bardzo bystra osoba. I był przedstawiciel sztabu Kamali Harris Tom Malinowski, były członek Kongresu. Kiedy Monica przemawiała ze sceny, na jej telefon komórkowy zadzwonił Donald Trump. Przyłożyła go do mikrofonu, dzięki czemu prezydent mógł zwrócić się bezpośrednio do publiczności. Mówił, jak bardzo kocha polski naród, jak docenia jego pracowitość i zdaje sobie sprawę, jak wiele przeszedł w historii. Świadczy to więc o zrozumieniu Polaków przez przyszłego prezydenta USA. To otwiera wiele możliwości. Ale to od polskich przywódców będzie teraz zależało, jak w pełni z tego skorzystać, nawiązać relacje z nową administracją USA. Sprawić, że polski głos będzie w Waszyngtonie słyszany.

Polska demokracja jest więc dziś wystarczająco dojrzała, aby przetrwać bez amerykańskiego wsparcia?

Polska demokracja jest odporna. To odzwierciedla wolę narodu. Ludzie nie przez przypadek czekali do trzeciej nad ranem w październiku 2023 roku, aby móc oddać głos.

To od polskich przywódców będzie teraz zależało, jak w pełni nawiązać relacje z nową administracją USA

Przez minione lata polski naród uodpornił się na pokusy autorytaryzmu?

Korzenie polskiej demokracji sięgają głęboko. To właśnie polskiej tradycji konstytucyjnej poświęciłem swoją książkę. Polska głęboko przeżyła starcie między tą tradycją a autorytaryzmem w czasach komunistycznych. Polacy mogą być dumni z odnowy demokracji, jaka później nastąpiła. Świat to widzi. Wszystko to także składa się na zdolność Polski do obrony demokracji. Dziś, w 2024 roku, czuję wręcz optymizm, otwartość na nowe możliwości, których wcześniej tu nie widziałem. Dobre rzeczy czekają ten kraj.

Donald Trump zaangażuje się na rzecz kandydata PiS w nadchodzących wyborach prezydenckich?

Nie mam pojęcia.

Jednak premier Tusk wpisał TVN i Polsat na listę firm o znaczeniu strategicznym, aby przeciwstawić się ich przejęciu przez kapitał, który uznałby za wrogi. A pan te działania wpisem na platformie X wsparł. Dla wielu to sygnał, że tu nie chodzi o obronę wolności mediów, tylko wsparcie jednej opcji politycznej…

Z uwagi na swoje doświadczenie z autorytaryzmem Polacy doskonale wiedzą, jak bardzo ich kraj potrzebuje pluralistycznych mediów, jak bardzo musi się bronić przed subtelnymi próbami manipulacji mediami. W przypadku Polski zarówno TVN, jak i Polsat są nieodłączną częścią pluralizmu medialnego.

Czytaj więcej

Wygrana Donalda Trumpa. Amerykańska zbrojeniówka zaciera ręce… jeszcze mocniej

Polska, w szczególności po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, polega na Ameryce, gdy idzie o bezpieczeństwo. To daje ambasadorowi Stanów Zjednoczonych szczególne przełożenie na polskie władze. Nie obawiał się pan, że może nadużywać tej możliwości?

Wartości, w obronie których ja i moja ambasada występujemy, są uniwersalne. Prawa człowieka, rządy prawa, demokracja, wolność mediów – to wszystko nieodzownie przysługuje wszystkim ludziom, a nie tylko Amerykanom. Ale nie jestem też jedynym ambasadorem w Warszawie, który przybywa z kraju utrzymującego bliskie, dobre relacje z Polską. Takie relacje stanowią dużą wartość dla Polaków i to faktycznie daje pewne wpływy. W korpusie dyplomatycznym jest więc nas więcej w takiej sytuacji.

Dziś dynamika polityczna jakby się odwraca. Polska demokracja, jak sam pan wspomniał, wydaje się ugruntowana. Świat coraz bardziej obawia się natomiast o to, czy reguły państwa prawa będą w Stanach Zjednoczonych respektowane, kiedy do Białego Domu wróci Donald Trump. To daje prawo ambasadorowi RP w Waszyngtonie Bogdanowi Klichowi do interwencji w sprawy amerykańskie?

Mogę tylko wypowiadać się o mojej roli w Polsce. Moja kandydatura została przyjęta przytłaczającą większością w Senacie. A przecież w trakcie mojego przesłuchania wielokrotnie zapowiadałem, że będę angażował się w obronę wartości, o których wspominaliśmy: wolność mediów, równość wobec prawa czy rządy prawa.

TVN faktycznie może zostać przejęte przez kapitał związany z reżimem Viktora Orbána czy nawet Rosją?

To są tylko spekulacje, nie mam tu innych informacji poza tym, czego można dowiedzieć się z mediów. Jednocześnie chciałbym podkreślić, że ewentualna interwencja polskiego rządu powinna zostać przeprowadzona w sposób transparentny, w zgodzie z międzynarodowymi normami.

Donald Trump zgodzi się na pokój z Władimirem Putinem bez realnych gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa? To by oznaczało trwałe podporządkowanie ukraińskiego państwa Kremlowi.

Nie mogę się wypowiadać w imieniu prezydenta Trumpa. Musimy poczekać na to, co on i jego administracja zrobią. Kijów miał paść w ciągu trzech dni wojny, a ona toczy się już prawie trzy lata. Ukraińcy okazali się niezwykłymi wojownikami, bohaterami. Heroicznie bronią swojego kraju. Nie ujdzie to niczyjej uwadze.

Zbigniew Brzeziński mówił, że bez Ukrainy Rosja przestaje być imperium. 

Stawką jest tu dobrobyt i demokracja w kilkunastu krajach Europy Środkowej. Jeśli Ukraina stałaby się państwem upadłym, miałoby to przełożenie na życie setek milionów ludzi. Osoby powiązane z Trumpem, z którym rozmawiałem, są tego świadome.

Jeśli jednak Ukraina padnie, kraje bałtyckie, Polska mogą okazać się następnym celem agresji Rosji?

Jestem przekonany, że kończę misję ambasadora USA pozostawiając bardzo silne, odporne państwo polskie. Rosjanie nie zaangażowali się w konflikt z Polską, nie tknęli wschodniej flanki NATO. Wspólna obrona działa. Współdziałanie polskich i amerykańskich sił zbrojnych to nie jest chwyt propagandowy, to codzienna rzeczywistość. Choć Polska graniczy z krajem pogrążonym w wojnie, jej gospodarka kwitnie.

Czytaj więcej

Mark Brzeziński: Żywność nie może być bronią w wojnie Rosji z Ukrainą

Czy bez Ameryki, tylko ze wsparciem Europy, Ukraina przetrwa?

Ukraińcy udowodnili wolę walki nie tylko w ostatnich latach, ale od wieków. Bardzo potrzebują naszego wsparcia. Ale nie jest też tak, że się nie poddają tylko dlatego, że Zachód niesie im pomoc. To byłoby błędne rozumienie ukraińskiego narodu. 

Georgette Mosbacher wróci do Warszawy, znów będzie ambasadorem USA?

Nie mam pojęcia! Wiem natomiast, że mam wspaniałego zastępcę, Daniela Lawtona. Jest niezwykle inteligentny. Zna znakomicie zarówno Polskę, jak i nasz Departament Stanu, organizację, gdzie pracuje 70 tys. osób. Będzie doskonałym chargé d’affaires do czasu, kiedy prezydent Trump powierzy komuś misję ambasadora w Polsce.  

Przejmując po Donaldzie Trumpie władzę w styczniu 2021 roku, Joe Biden zapowiedział, że ochrona wolności tak w Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie, będzie jego najważniejszym zadaniem. Miał wtedy na myśli także Polskę?

W kwietniu 2021 roku byłem w ogródku mojego domu w Alexandrii w Virginii, kiedy na telefon komórkowy zadzwonił prezydent Biden. Powiedział: „Mark, chcę, abyś został moim przedstawicielem w Polsce! Wybrałem właśnie ciebie, bo napisałeś książkę o czymś, co szczególnie leży mi na sercu: walce o utrzymanie państwa prawa, respektowaniu konstytucji w Polsce". Cel mojej misji był więc od początku bardzo jasny. Zaraz po zaprzysiężeniu spotkałem się z ówczesnym ambasadorem RP w Waszyngtonie Markiem Magierowskim, aby podjąć kwestię utrzymania koncesji na nadawanie przez TVN. Mówiłem, że wolność mediów stanowi fundament demokracji. To wartość, która nas łączy z polskim narodem.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyplomacja
Izrael zamyka ambasadę w Irlandii. "Dublin przekroczył każdą czerwoną linię"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Dyplomacja
Tajwan informuje o wzmożonej aktywności wojskowej Chin wokół wyspy
Dyplomacja
Donald Trump grozi wyjściem z NATO. Radosław Sikorski liczy na Andrzeja Dudę
Dyplomacja
Czy Putin spotka się z Asadem? O azylu dla dyktatora zdecydował osobiście
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Dyplomacja
Rosja zamyka konsulat generalny RP w Petersburgu